Jedno jej słowo wystarczy, by miliony Amerykanów kupiło wskazaną przez nią książkę czy buty. Ale czy Oprah Winfrey, którą nazywają najbardziej uwielbianą kobietą Ameryki, ma podobną moc sprawczą, jeśli chodzi o następnego prezydenta Stanów Zjednoczonych?Najwyraźniej w to właśnie wierzy sama Oprah Winfrey, zapowiadając swój udział w kilku wiecach wyborczych w najbliższych tygodniach.
– Zwykle wielkie gwiazdy mają niewielki wpływ na kampanię prezydencką, ale Oprah może być wyjątkiem, bo nie jest zwykłą gwiazdą – mówi „Rzeczpospolitej” profesor Sean Aday z George Washington University.
W przeszłości 53-letnia dziś Winfrey unikała w miarę możliwości kontrowersji i nie szła w ślady swych znajomych z Hollywood, którzy otwarcie opowiadali się za tym czy innym kandydatem. – Nie angażowałam się w politykę, bo nie było w co się angażować – wyjaśnia. Dopiero kandydatura Obamy, pierwszego czarnego polityka, który realnie liczy się w wyścigu po prezydenturę, obudziła w Winfrey ducha działaczki. We wrześniu zorganizowała w swej kalifornijskiej posiadłości specjalne przyjęcie, podczas którego zebrano na kampanię Obamy ponad 3 miliony dolarów.
Teraz rusza z nim w trasę. Na początku grudnia wystąpi na wiecach w Iowa, New Hampshire i Karolinie Południowej. Są to kluczowe stany, w których odbędą się w styczniu pierwsze z serii prawyborów mających wyłonić kandydata Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich.
Organizatorzy spodziewają się tłumów, bo Oprah Winfrey wszędzie przyciąga tysiące fanów. Wejście na wiece ma być darmowe, ale żeby dostać „uprzywilejowane miejsce” na widowni, trzeba np. przepracować cztery godziny na rzecz kampanii Obamy. Jego stratedzy mają nadzieję, że wśród widzów będą nie tylko już zdeklarowani sympatycy kandydata, ale też wiele osób, które jeszcze nie są pewne, na kogo głosować. Szczególnie chodzi o kobiety, które stanowią większość widowni talk-show Winfrey. Politolodzy są zgodni co do tego, że Obama – ze swym czarującym uśmiechem i smukłą sylwetką – ma szansę zdobyć większe poparcie u kobiet.