Po raz pierwszy od lat nie ma w Sejmie żadnej siły politycznej, która nie zgadzałaby się z proeuropejskim kursem Polski. Ugrupowania eurosceptyczne: Samoobrona i radykalna prawica po ostatnich wyborach wypadły z parlamentu. Ratyfikacja traktatu z Lizbony powinna się więc odbyć szybko i bezboleśnie.
– Zajmiemy się tym tak szybko, jak to będzie możliwe, już w przyszłym tygodniu chcę rozmawiać na ten temat z marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim – zapewnia „Rz” Krzysztof Lisek z PO, szef Komisji Spraw Zagranicznych.
Jego zdaniem sprawa nie jest kontrowersyjna, bo wszystkie ugrupowania parlamentarne zgadzają się na ratyfikację traktatu przez parlament i prezydenta.
– Na narodowe referendum nikt nie naciska, mam więc nadzieję, że traktat lizboński zostanie przyjęty przez Sejm pod koniec stycznia lub w lutym – mówi Lisek.
Ale radykalna prawica, choć jest już poza parlamentem, mimo wszystko walczy o rozpisanie referendum, mówiąc, że wraz z przyjęciem traktatu Polska utraci suwerenność. „Polscy przedstawiciele wyrazili zgodę na rażące rozszerzenie kompetencji Unii Europejskiej kosztem państw narodowych” – pisał na blogu członek władz LPR Mirosław Orzechowski.O referendum apelowali też politycy lewicy, choć z innych powodów niż prawica. Posłowie LiD uważają, że Donald Tusk, ulegając szantażowi PiS, niepotrzebnie wycofał się z przedwyborczych deklaracji przyjęcia Karty praw podstawowych.