Na dzień przed sobotnimi wyborami opozycja ogłosiła, że ich wyniki już zostały sfałszowane.
Z odezwą „do narodu i świata” wystąpił w piątek główny kandydat opozycji na prezydenta Lewan Gaczecziładze. Oznajmił, iż wybory w Gruzji nie są wolne ani demokratyczne. – Nie mamy dostępu do mediów. Władze wykorzystują środki administracyjne i prowadzą przeciwko nam kampanię oczerniającą – wyliczał trudności, które napotkał jego sztab wyborczy.Odwiedzających Tbilisi eurodeputowanych Gaczecziładze przekonywał, iż wyniki głosowania zostały z góry ustalone na korzyść dotychczasowego prezydenta Micheila Saakaszwilego. – Jeśli się zgodzimy na sfałszowane wybory, będziemy mieli autorytarny system rządów – argumentował.
Większość ekspertów podkreśla, że poprzedzająca głosowanie kampania wyborcza rzeczywiście była niezwykle nieuczciwa, a pierwsze skrzypce grały w niej władze.
Według najnowszego raportu organizacji praw człowieka Freedom House „w 2007 roku w Gruzji opozycja i społeczeństwo obywatelskie zostały zepchnięte na margines procesu politycznego, w którym niepodzielnie zapanował prezydent Saakaszwili”. Dyrektor Free-dom House Jennifer Windsor jest przekonana, że wybory zadecydują o dalszym losie gruzińskiej demokracji, która „zawisła na cienkim włosku”.
Większość analityków podkreśla, że największy błąd Saakaszwili popełnił 7 listopada zeszłego roku. Brutalnie rozpędził opozycyjną demonstrację, wprowadził stan wyjątkowy i zamknął opozycyjne media. Właśnie pod presją krytyki tych działań przez międzynarodową opinię publiczną musiał rozpisać przedterminowe wybory prezydenckie.