Ojciec Arkadiusz Kukałowicz franciszkanin, misjonarz pracujący w Kenii
Rz: Czy jest ojciec bezpieczny?
Ojciec Arkadiusz Kukałowicz: Dziękować Bogu, tak. Natomiast dwóch polskich misjonarzy, werbistów, mieszka w Eldoret, miejscu krwawych zamieszek etnicznych. Każdej nocy w ich kościele szuka schronienia kilka tysięcy osób. To w Eldoret kilka dni temu spalono kościół jednego z wyznań chrześcijańskich. W płomieniach zginęło około 50 osób, w tym dużo dzieci. Ale dzięki interwencji polskiej ambasady nasi misjonarze mają zapewnione bezpieczeństwo.
A jak wygląda sytuacja w samym Nairobi? Co dzieje się na ulicach?
Mieszkam 15 km od centrum miasta. Z tego, co mi wiadomo, w centrum Nairobi nie ma już zamieszek. Kilka dni temu widziałem starcia policji i młodych ludzi, którzy chcieli dostać się do Uhuru Park (parku Wolności) na demonstracje. Natrafili na blokadę policji. W centrum zniszczono i podpalono wiele sklepików. Policja opanowała sytuację w centrum, ale opozycja, która uważa, że Kibaki sfałszował wybory, nie daje za wygraną i zapowiada dalsze protesty. Na zachodzie kraju sytuacja cały czas jest napięta. Tysiące osób musiało opuścić domy. Brakuje jedzenia i opieki medycznej. Niebezpiecznie jest też w slumsach Nairobi, głównie z powodów etnicznych. Kilka dni temu w dzielnicy Kibera podpalono kościół.