To nie eksperyment, lecz wielka szansa – mówi burmistrz Hamburga, miasta i landu zarazem, Ole von Beust (CDU). Ma na myśli otwarcie nowej perspektywy politycznej nie tylko w mieście, ale i w skali kraju. – Tego rodzaju koalicja jest na szczeblu federalnym bardzo mało prawdopodobna – ocenia kanclerz i szefowa CDU Angela Merkel. Obserwatorzy nie kryją zdziwienia. Sami Zieloni są podzieleni. Część ich przywódców traktuje mariaż w Hamburgu jako przypadek szczególny, inni widzą się już oczyma wyobraźni na fotelach ministerialnych w Berlinie, które opuścili trzy lata temu po upadku rządu SPD i Zielonych.
Hamburg jest najbogatszym niemieckim miastem. Dość powiedzieć, że mieszka w nim sześć tysięcy milionerów i tysiące zamożnych mieszczan, którzy przez lata patrzyli na ugrupowanie Zielonych jak na raroga. Zieloni byli zawsze zaprzeczeniem wszelkich wartości chadeckich. To oni namówili rząd Schrödera do umożliwienia homoseksualistom zawierania związków partnerskich, dzięki nim likwidowane są w Niemczech elektrownie atomowe, stawali w obronie imigrantów i lansowali koncepcję multi-kulti, czyli nieograniczonej tolerancji dla mniejszości religijnych i etnicznych.
– Obecny sojusz z CDU to jak powrót syna marnotrawnegona łono rodziny – ocenia „Süddeutsche Zeitung”.
Zieloni rzeczywiście wracają z dalekiej podróży. Z ugrupowania pacyfistów stali się partią wspierającą obecność Bundeswehry nie tylko na Bałkanach, ale i w Afganistanie. Nie są już grupą brodatych młodzieńców i zdeklarowanych feministek, którą kierował Joschka Fischer. 23 lata temu, gdy składał przysięgę, obejmując mandat poselski w Bundestagu, wystąpił w tenisówkach i dżinsach. Tenisówki przeszły do historii i są dzisiaj eksponatem muzealnym. Ale jeszcze większą karierę zrobiły słowa Fischera skierowane do przewodniczącego parlamentu, polityka CDU. – Za pozwoleniem, jest pan dupkiem! – grzmiał Fischer. Cały parlament nazwał z kolei „zgromadzeniem alkoholików”. Miał zwłaszcza na myśli chadeków z Bawarii.
Fischer już dawno się zmienił i był nawet lubianym szefem niemieckiej dyplomacji w rządzie Schrödera. Odszedł z politykii zajmuje się pisaniem wspomnień, w czym pomaga mu młodziutka żona. Zmienili się także Zieloni. Obrośli w rodziny, domy i konta bankowe. Nic dziwnego, że trzy czwarte z nich popiera decyzję swych kolegów z Hamburga, którzy bratają się dzisiaj z dawnym wrogiem politycznym. Mają ułatwione zadanie. Ole von Beust jest zdeklarowanym liberałem w sprawach społecznych, nie kryje, że jest gejem.