Muktada as Sadr, który w przeszłości już dwukrotnie wywoływał powstanie w Iraku, zagroził władzom wojną, jeśli policja i rządowa armia będą nadal ścigać jego zwolenników. – Nie jesteśmy skonfliktowani z żadnym ugrupowaniem politycznym – odpowiada rzecznik rządu w Bagdadzie i przekonuje, że władze są gotowe do rozmów. Generał Rick Lynch, który dowodzi amerykańskimi wojskami w środkowym Iraku, ostrzega jednak, że jeśli as Sadr wywoła nową wojnę, zmiażdży jego zwolenników. – Mamy wystarczająco dużo wojska, by walczyć z wrogiem – oświadczył.
Od pewnego czasu nasilające się ataki szyitów coraz bardziej niepokoją Amerykanów. – Są coraz bardziej wyrafinowane. Szyici muszą otrzymywać pomoc z Iranu – twierdzi generał Lynch. Jego zdaniem ataki rakietowe i moździerzowe, które przeprowadzają szyici, są bardziej precyzyjne niż kiedyś. – Liczba ataków, które można bezpośrednio przypisać ugrupowaniom powiązanym z Iranem rośnie. Podobnie jak liczba szyickich ekstremistów, którzy są szkoleni w Iranie – przekonuje.
Iran cały czas zaprzecza, jakoby wspomagał irackie bojówki. Wypierał się również, gdy Amerykanie znajdowali składowiska broni, na których widniały irańskie oznakowania.
Nasilające się, bardziej precyzyjne niż kiedyś ataki rebeliantów coraz bardziej niepokoją Amerykanów
Generał Lynch, dowodzący amerykańskimi wojskami w szyickich prowincjach Babil, Karbala, Nadżaf i Wasit, mówił jednak wczoraj, że tylko w ostatnich tygodniach Amerykanie zatrzymali 35 szyickich ekstremistów, którzy przeszli szkolenie w Iranie. A 146 amerykańskich żołnierzy zginęło od irańskiej amunicji.