Do gwałtownego zaostrzenia rosyjsko-gruzińskiego sporu o Abchazję doszło 16 kwietnia, gdy Moskwa ogłosiła zamiar umocnienia kontaktów z obydwoma separatystycznymi republikami na terenie Gruzji – Abchazją i Osetią Południową. Wkrótce potem Moskwa zapowiedziała, że zwiększy liczebność swych sił pokojowych stacjonujących tam pod szyldem Wspólnoty Niepodległych Państw. Obie strony zaczęły się oskarżać o chęć wywołania konfliktu, co chwila posyłając w świat informacje o zbliżaniu się wojsk przeciwnika do granic.
Polska stanęła zdecydowanie po stronie Tbilisi, zabiegając o wsparcie dla Gruzinów na forum UE i NATO. Niedawno wizytę w gruzińskiej stolicy złożył minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, a 26 maja przybędzie tam prezydent Lech Kaczyński. Wizyty te są wyrazem poparcia dla suwerenności i integralności terytorialnej Gruzji.
Okazuje się jednak, że bardziej skuteczny był jeden telefon francuskiego ministra. – Ostatnio, gdy sytuacja stała się skrajnie napięta i nastąpiła eskalacja, Kouchner zadzwonił do Ławrowa i w rezultacie tej rozmowy nie mamy dziś w Gruzji wojny – stwierdził Jakobaszwili.
mszy, afp