Macedończykom nie udało się zapobiec starciom w zamieszkanych przez Albańczyków rejonach na północnym wschodzie kraju. W 2001 roku właśnie tu wybuchło albańskie powstanie. Wczoraj w dawnej albańskiej twierdzy Araczinowo znów rozległy się strzały. Pierwszy raz na taką skalę od siedmiu lat. Do aresztu trafił m.in. jeden z byłych przywódców rebeliantów albańskich Agim Krasniqi. Podczas powstania był jednym z dowódców Albańskiej Armii Narodowej.
Zaczęło się od tego, że Albańczyk Naser Ajwazi próbował głosować w imieniu kilku osób. Komisja wyborcza nie potrafiła sobie z nim poradzić. Inni mówili, że przed budynkiem pojawili się mężczyźni z bronią maszynową. Gdy przyjechała wezwana na pomoc policja, oddano w jej kierunku strzały. Dwie osoby zostały ranne, Naser Ajwazi zmarł w szpitalu. Strzelanina wybuchła też w albańskiej dzielnicy stolicy Macedonii Skopje. Na dziedzińcu szkoły, w której znajdowała się komisja wyborcza, rannych zostało sześć osób.
Albańczycy twierdzą, że zajścia prowokowała policja. – Zatrzymali nasz konwój i strzelili kilka razy w powietrze. Zapanował chaos. Wysiedliśmy z samochodu i próbowaliśmy uciec – opowiadał Shefik Suraku z albańskiego Demokratycznego Związku na rzecz Integracji, który jechał z materiałami wyborczymi. Jednak według przedstawicieli komisji wyborczych w albańskich regionach dochodziło do fałszerstw, ginęły karty do głosowania.
– Odczuwam żal i niepokój. Wybory w 2006 roku oceniono jako bardzo dobre. Te były bardzo złe – powiedział szef komisji wyborczej Jowan Josifowski. Premier Macedonii uspokajał, że sytuacja jest stabilna. – To były nieliczne incydenty i tylko w albańskich rejonach. Powtórzymy tam głosowanie – przekonywał Nikoła Grujewski. Kilka godzin później – po przeliczeniu przez komisję 80 procent głosów – ogłosił zwycięstwo swojej prawicowej partii WMRODPMNE. Miała ona zdobyć ponad 60 miejsc w 120-osobowym parlamencie.
pap, ap