Jedną mową Bill Clinton położył kres długim spekulacjom na temat konfliktu między nim i czarnoskórym politykiem, który sprzątnął jego żonie sprzed nosa nominację prezydencką. – Jestem tu przede wszystkim po to, by poprzeć Baracka Obamę – powiedział w długo oczekiwanym wystąpieniu w wypełnionej po brzegi hali Pepsi Center w Denver. Nie tak dawno zarzucał Obamie stosowanie nieczystych chwytów i brak doświadczenia w zarządzaniu czymkolwiek.

– Barack Obama jest gotowy, by pokierować Ameryką, gotowy, by zostać prezydentem USA – przekonywał teraz Clinton, przypominając, że przed zwycięskimi wyborami w 1992 roku jemu też zarzucano brak doświadczenia. Wystąpienie byłego przywódcy dopełniło symbolicznego pojednania między zwaśnionymi stronami niedawnej bratobójczej walki prawyborczej. Parę godzin wcześniej Hillary Clinton, która także wyraziła poparcie dla Obamy, przerwała głosowanie delegatów, zgłaszając wniosek, by jego kandydaturę zatwierdzić przez aklamację. Ów historyczny moment (Obama jest pierwszym w historii czarnoskórym obywatelem, który otrzymał nominację jednej z dwóch głównych amerykańskich partii) delegaci przyjęli, tańcząc w rytm głośnej rockowej muzyki.

Kolejnym istotnym momentem było zatwierdzenie kandydatury senatora Josepha Bidena na wiceprezydenta. Motywem przewodnim wieczoru, poza słowami poparcia dla Obamy, były ataki na republikańskiego kandydata Johna McCaina. Główni mówcy środowego wieczoru, od Clintona przez występującego po nim wielkiego przegranego sprzed czterech lat Johna Kerry’ego po Bidena, przyjęli tę samą linię: McCain to dobry człowiek, bohater wojny w Wietnamie, przyjaciel (Biden przyjaźni się z nim od lat, Kerry proponował mu wiceprezydenturę), ale też polityk źle oceniający sytuację.

– Te czasy wymagają kogoś więcej niż dobrego żołnierza, wymagają mądrego przywódcy – stwierdził Biden, wypominając koledze błędną ocenę sytuacji w Afganistanie. Kerry i Clinton opisywali przemianę McCaina z odważnego, uczciwego, niezależnie myślącego fightera w cynicznego kontynuatora polityki Busha. Trzeci dzień konwencji zakończyło niespodziewane pojawienie się Obamy, który w krótkich słowach podziękował państwu Clintonom.