Zardari zdobył już 458 z ogółem 702 głosów elektorów - podała pakistańska komisja wyborcza, zastrzegając jednak iż są to nadal niepełne dane. Pakistańskiego szefa państwa wybiera kolegium elekcyjne, składające się z deputowanych do obu izb parlamentu federalnego oraz deputowanych z parlamentów czterech prowincji kraju.
Asif Ali Zardari wypłynął na scenę polityczną Pakistanu po śmierci w zamachu terrorystycznym swej żony Benazir Bhutto. Przywódczyni Pakistańskiej Partii Ludowej (PPP) zginęła w zamachu w Rawalpindi 27 grudnia ub.r. w trakcie kampanii przed wyborami parlamentarnymi. Jej śmierć faktycznie zadecydowała o wyborczym zwycięstwie PPP, która po latach opozycji nagle znalazła się w ławach rządowych wraz z jak się wkrótce okazało niewygodnym koalicyjnym partnerem - partią innego byłego premiera - Nawaza Sharifa.
Osoba faworyta wyborów prezydenckich w Pakistanie - Zardariego - wywołuje wiele kontrowersji. W kraju od lat nazywany bywał "Panem 10 procent" ze względu na prowizje, jakie pobierał w zamian za załatwianie przez swą żonę, wówczas szefową rządu, ciemnych interesów. W 1990 r. został osadzony na trzy lata w więzieniu pod zarzutem szantażu; wrócił tam w 1997 r. pod zarzutem korupcji i karę odbywał do 2004 r. Jednym ze stawianych mu zarzutów było przyjęcie i przekazanie na konto w szwajcarskim banku 2 mln dol. w ramach łapówki, otrzymanej w 1997 r. w zamian za kontrakt na kupno 8 tysięcy traktorów z polskiego Ursusa.
O objęcie urzędu ubiegało się trzech kandydatów, reprezentujących trzy głównie pakistańskie partie polityczne. Oprócz Zardariego byli to popierany przez byłego premiera Nawaza Szarifa emerytowany sędzia sądu najwyższego Saeeduzzaman Sidiqqui z Pakistańskiej Ligi Muzułmańskiej-Nawaz (PML-N) oraz Mushahid Hussain Syed z popierającej Perveza Muszarrafa Pakistańskiej Ligi Muzułmańskiej Quaid-e-Azam (PML-Q).
Gospodarka Pakistanu od początku roku pogrąża się w kryzysie. Indeksy giełdowe wykazują tendencję spadkową, problemem jest także rosnąca inflacja. Zmniejsza się ilość inwestycji zagranicznych - firmy obawiają się angażować pieniądze na tak niestabilnym rynku. Od nowego prezydenta oczekuje się w pierwszym rzędzie uporania z tymi właśnie problemami.