W piątek po południu w Wiskulach w Puszczy Białowieskiej – miejscu historycznym, bo tu doszło do podpisania układu o rozwiązaniu ZSRR – minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski spotkał się z szefem białoruskiej dyplomacji Siarhiejem Martynauem. Do rozmów doszło tuż przy granicy, ale szef polskiego MSZ dawno nie gościł na Białorusi, a do ostatniej wizyty ministra białoruskiego w Polsce doszło w 2004 r.
Ale to kolejne polsko-białoruskie spotkanie na wysokim szczeblu – podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy z wicepremierem Białorusi Andriejem Kobiakowem spotkali się premier Donald Tusk i wicepremier Waldemar Pawlak.
„Wizyta odbyła się za wiedzą i aprobatą” UE – powiedział minister Sikorski po powrocie do Warszawy, podkreślając, że stała się ona możliwa po zwolnieniu więźniów politycznych na Białorusi oraz w związku z zapewnieniem „większej transparentności” zbliżających się tam wyborów. – Białoruś nie aspiruje do Unii Europejskiej, ale życzy sobie zbliżenia z Unią – powiedział. Podkreślił, że warunkiem zbliżenia jest „utrzymanie kursu na demokratyzację”. Dodał, że Mińsk „energicznie” odpowiedział na inicjatywę Partnerstwa Wschodniego. Z białoruskim ministrem rozmawiał o sytuacji Związku Polaków na Białorusi, wyborach i stosunkach Mińsk – UE. Dyskutowali też o liberalizacji systemu wizowego oraz perspektywie zniesienia zakazu wjazdu do UE członków białoruskich władz.
Jeszcze przed zakończeniem rozmów, pragnący zachować anonimowość polscy dyplomaci mówili „Rz”, że jest dobry klimat do tego, by teraz zacząć poważne rozmowy z Białorusią na temat jej zbliżenia z Zachodem. – Jak nie kijem, to próbujemy marchewką – usłyszeliśmy. Uznali, że z nowej linii postępowania wobec Mińska „będą owoce”.
– Mamy nadzieję, że prezydent Aleksander Łukaszenko rozumie, że jedyną drogą dla Białorusi jest zbliżenie z UE. Ale jego decyzje są niezbadane, więc na razie możemy się ograniczać do nadziei – mówił „Rz” Krzysztof Lisek z PO, szef Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu.