Francuska policja zatrzymała dziesięć osób, w tym prezesa francuskiego oddziału firmy Taser, podejrzanych o nielegalną inwigilację popularnego lidera skrajnej lewicy Oliviera Besancenota. Trzy osoby zostały wypuszczone, siedem czeka w areszcie na dzisiejszą decyzję w sprawie wszczęcia wobec nich postępowania karnego. Oprócz Antoine’a Di Zazzo, kierującego oddziałem znanego producenta paralizatorów, za kratkami pozostają dwaj agenci firmy detektywistycznej Dussaucy, trzej policjanci oraz jeden emerytowany funkcjonariusz.
Do zatrzymań doszło po wtorkowym nalocie policji na siedziby firm SMP Technologies (przedstawiciel Tasera) i Dussaucy. W biurze tej pierwszej znaleziono sporządzony przez detektywów raport na temat inwigilacji Besancenota.
– To bardzo ciekawy dokument – powiedział France Info jeden z prowadzących śledztwo policjantów, dodając, że detektywów interesowały szczegóły życia prywatnego lidera trockistowskiej Komunistycznej Ligi Rewolucyjnej (LCR).
Lider skrajnej lewicy, z zawodu listonosz, podpadł Taserowi w 2007 r., wielokrotnie powtarzając w mediach, że produkowane przez niego paralizatory są niebezpiecznym rodzajem broni, która prowadzi do śmierci wielu ludzi. Powoływał się m.in. na dane Amnesty International. Według niej w ciągu ostatnich ośmiu lat wskutek użycia taserów zginęło w USA 290 osób. W 2007 r. o taserach było też głośno w Polsce. 14 października zeszłego roku na lotnisku w kanadyjskim Vancouver w wyniku użycia tej broni przez policję poniósł śmierć 40-letni polski pracownik budowlany Robert Dziekański.
Firma zawsze stanowczo podkreślała, że tasery – użyte zgodnie z procedurami – nie powodują zgonu. – Taser, tak jak pałka czy gaz pieprzowy, to środek przymusu, którego nie można nadużywać. Proszę zauważyć, że jeśli uderzy się kogoś tonfą w głowę, zamiast w udo, to ten ktoś też może zginąć – mówi „Rz” Arkadiusz Szuba, prezes spółki UMO, przedstawiciela Tasera w Polsce. Podkreśla, że wiele osób, które zmarły w USA po użyciu policyjnych taserów, zażywało wcześniej kokainę. – Doprowadziło to do przegrzania ich organizmów. W takim stanie wystarcza czasem kropla, by przelać czarę – tłumaczy.