Ponieważ od dziecka byłem zagorzałym entuzjastą militariów i epoki napoleońskiej, zawsze mnie drażnił, bo wydawał mi się za bardzo sztywny. Osoby na nim poustawiano jak na jakimś renesansowym włoskim obrazie w stylu conversazione i sztych przypominał bardziej epitafium czy pomnik niż scenę batalistyczną. No i nie rozumiałem, dlaczego na pierwszym planie dwóch facetów się całuje.
Miałem, jak później się okazało, pewną rację, obraz został bowiem wykonany na zamówienie generała Wincentego Krasińskiego, którego w ogóle nie było pod Somosierrą, a który figuruje jako centralna jego postać. Mamy więc do czynienia z samochwalczym i oszukańczym pomnikiem postawiony sobie samemu przez tę niezbyt ciekawą i mało heroiczną postać. No i głupią, bo przecież wszyscy wiedzieli, że nie uczestniczył w bitwie, a więc tylko się naraził na szyderstwa.
Sama bitwa pod Somosierrą ma w sobie coś monumentalnego dla każdego Polaka i jesteśmy z niej ogromnie dumni, co jest w pełni uzasadnione. Szarża szwoleżerów była jednym z najpiękniejszych czynów w historii wojskowości, nieprawdopodobnym brawurowym zrywem, a zarazem jakimś rekordowym galopem przez przeszkody. A na dodatek była udana i skuteczna, co jest, przyznajmy, u nas rzadkie. Po prostu Polacy odnieśli wspaniałe zwycięstwo dzięki odwadze i wierze we własne możliwości.
Tyle że nikt oprócz nas nic o tym nie wie. We wszystkich książkach francuskich czy angielskich czyta się tylko, jeżeli w ogóle bitwa jest wspomniana, że w pewnej chwili zdenerwowany Napoleon rzucił do szarży swój przyboczny szwadron polskich lekkokonnych, że wyruszyli brawurowo, dostali się pod ogień baterii hiszpańskich, co ich zmieszało, cofnęli się, a potem zostali poprowadzeni do ataku wraz z innymi jednostkami kawalerii gwardii. Z tych niby dwóch szarż jedną poprowadził rzekomo hr. Philippe de Ségur, a drugą dowódca kawalerii gwardii generał Montbrun. Zresztą według większości tych historyków szarża i tak nie miała większego znaczenia, ponieważ piechota francuska obeszła słynne hiszpańskie baterie i sama zdobyłaby wąwóz. Słowem, jeden z najpiękniejszych czynów wojennych w historii naszego narodu jest przypisywany częściowo innym i dezawuowany, jeśli chodzi o jego celowość i skuteczność.
Docenił go w pełni tylko Napoleon, który uwzględnił go w swoim „Bulletin” i przeniósł pułk polskich lekkokonnych z młodej gwardii wprost do starej, przeskakując przejściowy stopień średniej. Ale to nie pomogło. Francuzi wpisali czyn Polaków do folkloru na swój sposób.