German Sterligow był oligarchą i biznesmenem, symbolem rodzącego się w Rosji kapitalizmu. Mówiło się, że jego majątek wart był ponad dwieście milionów dolarów. Dzisiaj z tamtych milionów zostały mu dwie wiejskie chaty i stado owiec. Wraz z rodziną pędzi żywot wieśniaka, a znajomi nazywają go pustelnikiem. Były bogacz twierdzi, że na kryzysie nie stracił ani kopiejki. Co więcej, właśnie zaprezentował kontrowersyjny pomysł na walkę z kryzysem w Rosji.
[srodtytul]Zdziwaczał po wyborach?[/srodtytul]
Przez całe lata 90. Sterligow należał do grupy najbogatszych biznesmenów w Rosji. Obracał milionami dolarów, miał biura na Wall Street i w londyńskim City, mieszkał wraz z rodziną w wielkim domu na Rublowce — podmoskiewskiej dzielnicy bogaczy. Miał też zamek w Burgundii i mieszkanie w Nowym Jorku.
Dziś nie przejmuje się już spadającymi giełdowymi indeksami. — Żyjemy w dobrobycie — chwali się Sterligow. Mamy 100 owiec, konia, krowę, trochę drobiu i kozy — dodaje. Były biznesmen zajmuje się gospodarstwem, rąbie drwa, nosi wodę ze studni, uprawia warzywa i hebluje proste meble. W zimie Sterligowowie mieszkają we wsi Niżniewasilewskoje, kilkadziesiąt kilometrów od Moskwy, a na pozostałą część roku przenoszą się do drugiego domu w głuchym lesie, do którego nie da się dojechać samochodem. Sterligow ochrzcił swoje gospodarstwo nazwą Słoboda.
Twierdzi, że bodźcem do życiowej metamorfozy stała się nieudana próba startu w wyborach w 2004 roku. Wcześniej próbował jeszcze sił w wyborach gubernatora Krasnojarska, a następnie mera Moskwy. W końcu rozpoczął kampanię prezydencką, która pochłonęła większość jego pieniędzy.