Wolny jak Kozak

Ekscentryczny eksbogacz nie przejmuje się spadającymi indeksami giełdowymi. Woli rąbać drwa i nosić wodę ze studni

Aktualizacja: 05.01.2009 08:06 Publikacja: 04.01.2009 00:05

Wolny jak Kozak

Foto: AP

German Sterligow był oligarchą i biznesmenem, symbolem rodzącego się w Rosji kapitalizmu. Mówiło się, że jego majątek wart był ponad dwieście milionów dolarów. Dzisiaj z tamtych milionów zostały mu dwie wiejskie chaty i stado owiec. Wraz z rodziną pędzi żywot wieśniaka, a znajomi nazywają go pustelnikiem. Były bogacz twierdzi, że na kryzysie nie stracił ani kopiejki. Co więcej, właśnie zaprezentował kontrowersyjny pomysł na walkę z kryzysem w Rosji.

[srodtytul]Zdziwaczał po wyborach?[/srodtytul]

Przez całe lata 90. Sterligow należał do grupy najbogatszych biznesmenów w Rosji. Obracał milionami dolarów, miał biura na Wall Street i w londyńskim City, mieszkał wraz z rodziną w wielkim domu na Rublowce — podmoskiewskiej dzielnicy bogaczy. Miał też zamek w Burgundii i mieszkanie w Nowym Jorku.

Dziś nie przejmuje się już spadającymi giełdowymi indeksami. — Żyjemy w dobrobycie — chwali się Sterligow. Mamy 100 owiec, konia, krowę, trochę drobiu i kozy — dodaje. Były biznesmen zajmuje się gospodarstwem, rąbie drwa, nosi wodę ze studni, uprawia warzywa i hebluje proste meble. W zimie Sterligowowie mieszkają we wsi Niżniewasilewskoje, kilkadziesiąt kilometrów od Moskwy, a na pozostałą część roku przenoszą się do drugiego domu w głuchym lesie, do którego nie da się dojechać samochodem. Sterligow ochrzcił swoje gospodarstwo nazwą Słoboda.

Twierdzi, że bodźcem do życiowej metamorfozy stała się nieudana próba startu w wyborach w 2004 roku. Wcześniej próbował jeszcze sił w wyborach gubernatora Krasnojarska, a następnie mera Moskwy. W końcu rozpoczął kampanię prezydencką, która pochłonęła większość jego pieniędzy.

– Te opowieści są mocno przesadzone. Sterligow zgłosił wprawdzie jako pierwszy swoją kandydaturę, ale nie został nawet zarejestrowany. Nie traktowano go poważnie jako polityka – mówi „Rz” rosyjski politolog Władimir Pribyłowski. Nie wiadomo, czy jego fortunę rzeczywiście pogrzebała kosztowna kampania wyborcza, czy stracił ją w inny sposób. Tak czy inaczej, to właśnie wtedy „zdziwaczał” i został „pustelnikiem”.

[srodtytul]Nawrócony oligarcha z żyłką do interesów[/srodtytul]

Niczym współczesny Lew Tołstoj, postanowił wrócić do korzeni. Przeniósł się do głuszy, by prowadzić życie zgodne z naturą, moralnością i religią. Zapuścił brodę, nie je mięsa, nie pali i nie pije. Mieszka z rodziną z dala od ludzi, bez kanalizacji i elektryczności. Miasto ponoć go mierzi. Uważa, że „miasta powinno się zlikwidować, tak jak wsie w czasie industrializacji”.

Jego miłość do przyrody idzie w parze z głęboką religijnością i konserwatywnymi poglądami. Otwarcie potępia gejów i aborcję. Jego żona zgodnie z prawosławnym zwyczajem okrywa głowę chustą, a dzieci od małego uczą się przestrzegania religijnych zasad. Niedawno Sterligow przegonił dziennikarkę, która przyszła go odwiedzić ubrana w spodnie. — Proszę wrócić, gdy się pani przebierze w spódnicę — miał powiedzieć nawrócony oligarcha. W surowym brodatym mężczyźnie trudno dziś poznać ekstrawanckiego bogacza.

O Sterligowie zaczęło być głośno na przełomie lat 80. i 90, kiedy wzbogacił się na giełdzie towarów budowlanych Alisa, którą jak wszystkie biznesowe przedsięwzięcia prowadził z bratem Dmitrijem. Dzięki żyłce do interesów i znajomościom szybko wzbogacił się w czasach, kiedy milionerem można było się stać z dnia na dzień.

– Nikt nigdy nie zweryfikował, czy rzeczywiście był tak bogaty, jak twierdził, ale zawsze potrafił zadbać o swój PR – mówi Pribyłowski, który nazywa ex biznesmena „królem blefu”. — Zawsze zarabiał raczej na marketingu i szumie wokół swoich pomysłów niż na samej ich realizacji — wyjaśnia analityk.

A pomysłów na biznes nigdy mu nie brakowało. Jeszcze w 1988 roku utworzył grupę organizującą koncerty na moskiewskich dworcach, co podobno było całkiem dochodowym zajęciem. „Zmieścicie się w nasze grobiki bez diety i gimnastyki” – to był z kolei slogan reklamowy przedsiębiorstwa pogrzebowego braci Sterligowów. W 2004 roku głośno było o propozycji, którą firma złożyła ambasadorowi USA, w rok po rozpoczęciu operacji w Iraku. Biznesmeni zaoferowali Amerykanom... 50 tysięcy trumien po wyjątkowo korzystnych cenach. Z oferty jednak nie skorzystano. Potem Sterligow przyznał, że był to wyłącznie projekt marketingowy, a trumien nigdy nie produkował.

[srodtytul]Pieniądze szczęścia nie dają[/srodtytul]

Biznesmen prowadził też zaawansowane – jak twierdził – poszukiwania zaginionej biblioteki Iwana Groźnego. Twierdził nawet, że udało mu się ją znaleźć, ale i te rewelacje były oczywiście medialną zagrywką. Zapowiadał otwarcie muzeum poświęconego sobie samemu i spekulował dziełami sztuki. Pewnego razu biznesmen ogłosił przygotowania do wielkiego marszu trzeźwości. Mężczyźni mieli przejść ulicami miasta, wykrzykując antyalkoholowe slogany. W tym czasie kobiety miały im kibicować entuzjastycznie wymachując białymi chusteczkami. Na zakończenie wszystkim uczestnikom obiecano prezenty w postaci mleka, soków i innych bezalkoholowych napojów. Rozpoczął też tworzenie „Rejestru niepijących mężczyzn”, który z jednej strony propagując moralny i zdrowy tryb życia, miał mu dać dochody w postaci prowizji od pracodawców, którzy zatrudnialiby u siebie abstynentów – wyjątkowo trudnych do odnalezienia na rosyjskim rynku pracy.

Sterligow, który ma na koncie wiele ekscentrycznych pomysłów, i tym razem nie zasypia gruszek w popiele. Wymyślił własny sposób na walkę z kryzysem. — W epoce kryzysu światowych finansów czas przejść do rozliczeń barterowych – przekonuje. A ludzie, którzy stracą pracę, powinni przenieść się na wieś i tak jak on utrzymywać się z rolnictwa. Jest też pewien, że także bogaci biznesmeni wkrótce zrozumieją, że szczęście nie kryje się w pieniądzach i pójdą za jego przykładem.

- Oni wszyscy mi zazdroszczą – mówił o swoich znajomych z Rublowki. – Doskonale rozumieją, że są niewolnikami. A ja jestem wolny jak Kozak, nie mam nad sobą nikogo. Oprócz Boga, ma się rozumieć – tłumaczył w wywiadzie. I choć nie nie wygląda na to, by któryś z rosyjskich biznesmenów był zainteresowany powrotem do rozliczeń towarowych, typowych dla Rosji lat 90., czy też zajęciem się hodowlą owiec, Sterligow kolejny raz potwierdził umiejętność przyciągania uwagi mediów.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1157
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1156
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1155
Świat
Ukraina: Kto może zastąpić pomoc wywiadowczą USA i Starlinki Muska?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1154