– Nie mam żadnych powodów, by sądzić, że ktokolwiek w agencji złamał prawo – stwierdził Dick Cheney w wywiadzie dla agencji AP. Jego zdaniem nie ma potrzeby, by prezydent George W. Bush ułaskawiał awansem oficerów CIA zaangażowanych w przesłuchania członków al Kaidy, o co zabiegała część środowiska wywiadowczego w obawie przed karami ze strony nowej władzy.
Szczególne kontrowersje dotyczą od paru lat tak zwanego symulowanego przytapiania (waterboarding). – Technika ta używana jest z dużą powściągliwością przez ludzi, którzy wiedzą, co robią – wyjaśnił wiceprezydent, dodając, iż nie wątpi w wartość „wyciśniętych” tą drogą informacji.
W jednym z wcześniejszych wywiadów Cheney stwierdził, że w początkach walki z terroryzmem „mniej więcej połowa informacji”, jakie Amerykanie mieli o al Kaidzie, pochodziła od Chalida Szejka Mohammeda, najsłynniejszego aresztanta tajnych więzień CIA, który poddawany był prawdopodobnie symulowanemu przytapianiu.
Teraz w podwaszyngtońskiej siedzibie CIA w Langley trwa nerwowe oczekiwanie na nowe władze. Na stanowisko szefa agencji Barack Obama zamierza nominować Leona Panettę, byłego kongresmena i szefa gabinetu Clintona, który był głośnym krytykiem więzienia w Guantanamo i metod stosowanych w walce z terrorystami. Zwolennicy Obamy chwalą go za ten wybór, widząc w osobie kandydata człowieka zdolnego jednocześnie do sprawnego zarządzania tą wielką instytucją oraz do zmiany jej zszarganego w ostatnich latach wizerunku.
Krytycy obawiają się jednak, że ta nominacja będzie zapowiedzią wewnętrznych czystek w agencji. – Świadczy to prawdopodobnie o tym, że Obama będzie chciał wyrzucić, a może nawet ukarać każdego pracownika CIA, który był zaangażowany w działania, dzięki którym byliśmy w ostatnich siedmiu latach bezpieczni – krytykuje ten wybór znany prawicowy komentator Charles Krauthammer.