Lekcja pierwsza: rządy i prawdziwe przywództwo Afgańczyków nie są odległym celem, trzeba je zrealizować jak najszybciej. Podstawowym problemem Afganistanu nie są talibowie, tylko złe zarządzanie. Mieszkańcy potrzebują rządu, któremu mogliby ufać i czuć się wobec niego lojalni. Jeśli taki rząd powstanie, zniknie paliwo, które podsyca rebelię. Wspólnota międzynarodowa musi więc jeszcze aktywniej prowadzić działania za pośrednictwem demokratycznie wybranych władz i udzielać im wsparcia. Ale zapłaciliśmy już wystarczająco dużo, zarówno krwią, jak i twardą walutą, aby mieć prawo domagania się od rządu podjęcia bardziej zdecydowanych działań w celu zwalczenia korupcji i zwiększenia skuteczności, nawet jeśli miałoby się to wiązać z trudnymi politycznymi wyborami.
Lekcja druga: NATO także potrzebuje bardziej skoordynowanego działania. Nasza operacja za bardzo wygląda jak pozszywana ze skrawków narzuta, bo wojska poszczególnych krajów są oddelegowane do różnych rejonów Afganistanu. Korzyścią jest to, że mogą dobrze poznać teren i nawiązać bliskie kontakty z ludnością i czuć się związane z konkretnymi projektami rozwojowymi. Niekorzystne jest jednak to, że mamy różne sposoby działania wojskowego i humanitarnego w ramach tej samej misji, co może nie tylko zmniejszyć jej skuteczność, ale także nadwyrężyć poczucie solidarności wewnątrz NATO. Powinniśmy się postarać wytworzyć wspólny model działania i znieść geograficzne ograniczenia określające, na jakich terenach sojusznicy mogą sobie udzielać wzajemnej pomocy.
Lekcja trzecia: Afganistan nie jest wyspą i problemy tego kraju nie mogą być rozwiązywane wyłącznie w ramach jego granic. Wyzwania, przed jakimi stoi Pakistan, są ściśle związane z Afganistanem, który ma także wpływ na stosunki Pakistanu z Indiami. W praktyce wszystkie sąsiednie kraje patrzą na Afganistan przez pryzmat własnych interesów. Dlatego konieczne jest, aby nasze działania jako wspólnoty międzynarodowej miały charakter bardziej regionalny. Powinniśmy skorzystać z pomocy wszystkich liczących się sąsiadów, aby móc skuteczniej stawić czoła wyzwaniom. NATO niekoniecznie musi grać rolę przywódcy, ale sojusz bez wątpienia ma interes w tym, aby brać udział w tych działaniach.
Lekcja czwarta: musimy przestać jedynie mówić o konieczności całościowego podejścia do rozwiązania problemów Afganistanu łączącego misję wojskową z działaniami cywilnymi. Wiele razy powtarzano, że samą operacją militarną niczego nie osiągniemy. Mimo to misja wojskowa musi być zwiększona, bo na wielu obszarach struktury cywilne i państwowe są zbyt słabe. Trzeba udzielić jeszcze większego wsparcia afgańskiej policji, pomoc rozwojowa musi być lepiej skoordynowana, należy wzmocnić misję ONZ, co jest już zapowiedziane. Ale najważniejsze jest to, aby afgańskie władze zdecydowały się dokonać trudnych wyborów, które pomogą utworzyć skuteczny i wolny od korupcji rząd, bo tylko takiemu ludzie będą chcieli zaufać. Im dłużej zajmie zrobienie postępów w tych dziedzinach, tym dłużej będzie konieczna operacja wojskowa i związane z nią straty w ludziach.
[srodtytul]Informacja – strategiczne pole bitwy[/srodtytul]
Lekcja piąta: przekazywanie informacji nie może być drugorzędnym celem dla wojskowych służb prasowych. To w rzeczywistości strategiczne pole bitwy. Na Zachodzie panuje opinia, że większość Afgańczyków nie życzy sobie obecności obcych wojsk w swoim kraju, podczas gdy w rzeczywistości z sondaży wynika, że 70 proc. Afgańczyków popiera misję ISAF. O wiele większą uwagę, i słusznie, przywiązuje się do cywilów przypadkowo zabitych w operacjach międzynarodowych wojsk, ale nie można zapominać o przypadkach zabijania cywilów przez talibów, bo takich ofiar jest pięciokrotnie więcej. Przekazywanie informacji powinniśmy uczynić naszym celem strategicznym. Musimy byś skuteczniejsi w pokazywaniu światu, że robimy nieustanny i zauważalny postęp w odbudowie Afganistanu i w przypominaniu ludziom, że talibowie byli i są bezlitosnymi mordercami, którzy pogardzają prawami człowieka.