Ambasador Ashe, były burmistrz teksaskiego miasta Knox- ville mianowany w 2004 roku przez prezydenta Busha na szefa ambasady w Polsce, szykował się już do wyjazdu. Jego misja miała zakończyć się w pierwszych dniach lutego. Nowa administracja w Waszyngtonie poprosiła go jednak, by na razie pozostał na stanowisku.
– Ambasador Ashe dostał bezterminowe przedłużenie. Ma pozostać w Warszawie aż do chwili, gdy znany będzie jego następca – mówi nam pragnący zachować anonimowość pracownik Departamentu Stanu w Waszyngtonie. Wśród ewentualnych kandydatów na jego miejsce od dłuższego czasu wymieniany jest w zakulisowych spekulacjach syn prof. Zbigniewa Brzezińskiego Mark (pisała o tym wczoraj „Gazeta Wyborcza”).
Mark Brzeziński, który w administracji Billa Clintona pracował w prezydenckiej Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, jest teraz partnerem w waszyngtońskiej firmie prawniczej McGuireWoods Consulting. Zajmuje się m.in. zagranicznym lobbingiem. Przed paroma laty reprezentował w Waszyngtonie interesy rządu Rumunii podczas udanej kampanii na rzecz wejścia tego kraju do NATO. Działał też w stworzonej przez grupę waszyngtońskich Polonusów Amerykańsko-Polskiej Radzie Doradczej (APAC), która starała się prowadzić lobbing na rzecz Polski. Ostatnio był w grupie doradców w sztabie Baracka Obamy.
[wyimek]Jednym z kandydatów na ambasadora jest Mark Brzeziński[/wyimek]
Nazwisko Brzezińskiego przewijało się w kręgach dyplomatycznych w Polsce już od kilku miesięcy, ale amerykańska ambasada nie chce komentować tych spekulacji. Potwierdza tylko „Rz”, że Ashe został poproszony o pozostanie na stanowisku dłużej. Do kiedy? Tego nie wie nikt. Sam ambasador powiedział tylko, że chodzi o kilka miesięcy.