Z niektórymi delegatami rozmawiali pracownicy miejscowych wydziałów ideologii. Z innymi – KGB. Zazwyczaj grozili zwolnieniami z pracy. – Bywały przypadki, gdy rodziców ostrzegano, że kłopoty będą miały ich dzieci. Ale też prowadzone były rozmowy z dziećmi delegatów – mówi Igor Bancer, rzecznik ZPB. Do jednego z organizatorów zjazdu zadzwonił delegat spoza Grodna – mówił, że mu grożono, ale też zakazano informować kogokolwiek o tej rozmowie. Bał się powiedzieć, kto z nim rozmawiał.

Władze obwodu grodzieńskiego wywierały też silną presję na Kościół katolicki, przekonując hierarchię kościelną, że ZPB prowadzi niebezpieczną działalność polityczną. Na początku zjazdu miała zostać odprawiona msza święta – być może jej nie będzie. Krążą też pogłoski o tym, iż do Grodna jedzie z Mińska specjalny oddział milicji – siły szybkiego reagowania.

Do siedziby obłispołkomu (administracja obwodu) grodzieńskiego zaproszona została nieuznawana przez władze prezes ZPB Andżelika Borys oraz jeden z działaczy związku, Andrzej Poczobut. Szef obwodowej rady ds. religii i mniejszości narodowych Igor Popow powiedział im, iż ponoszą osobistą odpowiedzialność za organizację nielegalnego zgromadzenia. Sugerował, iż sala, w której ma się ono odbyć, nie odpowiada przepisom przeciwpożarowym. Przekonywał, że nie ma żadnych nacisków na delegatów, by na zjazd nie przyjeżdżali. Próba rozmowy „Rz” z Popowem zakończyła się niepowodzeniem – powiedział, iż jedyną instytucją która może komentować sprawę jest Ministerstwo Sprawiedliwości. Właśnie te ministerstwo w 2005 r. unieważniło zjazd, który wybrał Andżelikę Borys na prezesa. Działacze ZPB nie uznali jednak tej decyzji i dalej prowadzili działalność. Zgodnie ze statutem, kadencja wybranego wówczas kierownictwa polskiej organizacji zakończyła się właśnie teraz – i powinno zostać przeprowadzone zgromadzenie, który wybierze nowego prezesa i radę naczelną. Z punktu widzenia Mińska jest to jednak akcja nielegalna.