25 lat więzienia dla Fujimoriego

Przyszło mi rządzić w piekle – bronił się na procesie chory na raka 70-letni były przywódca Peru. Sąd uznał jednak, że walcząc z terrorystami, dopuścił się zbrodni przeciw ludzkości

Aktualizacja: 08.04.2009 06:10 Publikacja: 08.04.2009 06:09

Alberto Fujimori

Alberto Fujimori

Foto: AFP

Pierwszy raz za łamanie praw człowieka sądzony był nie dyktator, a demokratycznie wybrany prezydent. Może dlatego, że lekarze nie wróżą mu długiego życia, Alberto Fujimori wydawał się bardziej troszczyć o osąd historii niż o opinię sędziów, którzy we wtorek skazali go na 25 lat więzienia. – Gdy opadną emocje, nasi synowie i synowie naszych synów zbadają wydarzenia. Czyje nazwisko napotkają, gdy będą studiować rozdział o pokoju? – pytał. Wyrok przyjął spokojnie. Wniesie apelację.

W 1990 r. mało znany w Peru inżynier Alberto Fujimori, syn imigrantów z Japonii, pokonał w wyborach światowej sławy pisarza Mario Vargasa Llosę. Peruwiańczycy pokazali, że mają dość elit. Woleli oszczędnego w słowach „Chińczyka” od rodzimych polityków mających usta pełne frazesów, za to bezradnych wobec hiperinflacji i Świetlistego Szlaku, który obiecywał zrobić z Peru kraj w stylu Kambodży Pol Pota.

[wyimek]Prawie co piąty Peruwiańczyk bez wahania powierzyłby losy kraju 33-letniej córce Fujimoriego [/wyimek]

Fujimori szybko się uporał z obiema plagami. Postawił gospodarkę na nogi i zepchnął terrorystów do narożnika. Jedni zginęli w bezwzględnej wojnie, jaką im wydał, innych posłał do więzienia, wielu złożyło broń. To prawda, że używał drakońskich środków, ale terapia przyniosła skutki i zyskała mu więcej przyjaciół niż wrogów. Jego popularność biła rekordy, nawet gdy zawiesił parlament i sądy, by rządzić dekretami. – Co by się stało, gdyby Świetlisty Szlak przejął władzę? – pytał w rozmowie z „Rz”. – Inne rządy dopuściły do tego, by w Peru kwitł terroryzm. Były bardzo słabe, co prowadziło w prostej linii do katastrofy. Mój rząd, który określa się mianem dyktatorskiego, jest tylko stanowczy. Nie uznaję demokracji, w której rząd nie rządzi – mówił.

Małgorzata Tomaszewska, która spędziła w Limie ponad siedem lat (1995 – 2002) jako konsul RP, nadal jest pod wrażeniem dobrego funkcjonowania peruwiańskich służb, z którymi przyszło jej współpracować. – Były świetnie zorganizowane, sprawnie działały. Z tego punktu widzenia nie mogę powiedzieć o Fujimorim złego słowa – mówi „Rz”.

W 1997 r. cały świat był pod wrażeniem uwolnienia 72 zakładników przetrzymywanych kilka miesięcy w rezydencji ambasadora Japonii w Limie. Operacją osobiście kierował Fujimori. Żaden terrorysta nie uszedł z życiem. Prezydent został zasypany gratulacjami, ale pojawiło się też pytanie, czy konieczne było zabicie tych młodych ludzi.

Gdy tylko terroryzm przestał zagrażać Peru, zaczęto badać metody, jakimi prezydent osiągnął ten cel. Okazało się, że w 1991 r. zamaskowane komando wystrzelało przez pomyłkę uczestników przyjęcia, których wzięło za terrorystów. Zginęło 15 osób, w tym kobiety i dzieci. Kilka miesięcy później doszło do egzekucji dziewięciu studentów i profesora podejrzanych o lewicowe sympatie. Fujimori, sądzony właśnie za te zabójstwa, zaprzeczał, jakoby kazał szwadronom śmierci mordować niewygodnych cywilów i tuszował ich zbrodnie. Sąd mu jednak nie uwierzył.

Przez dziesięć lat rządów (1990 – 2000) Fujimoriemu towarzyszył jak cień szef służb specjalnych Vladimiro Montesinos. Okazało się, że zastraszał przeciwników prezydenta i korumpował opozycyjnych polityków. Gdy w 2000 r. jego sprawki wyszły na jaw, Fujimori wolał porzucić urząd i zbiec do Japonii. Mógł tam żyć spokojnie do dziś, gdyby nie zapragnął wystartować w wyborach w Peru w 2006 r. Kampanię chciał prowadzić z Chile, ale został tam aresztowany i wydany Limie.

Nadzieją Fujimoriego na kontynuację jego „dzieła” jest 33-letnia córka Keiko. Zasiada w parlamencie, co piąty wyborca widzi w niej przyszłego prezydenta. Wezwała swoich zwolenników do protestów przeciw skazaniu człowieka, który „uratował kraj”.

Strona zwolenników byłego prezydenta: [link=http://]www.fujimoripresidente.com[/link]

Pierwszy raz za łamanie praw człowieka sądzony był nie dyktator, a demokratycznie wybrany prezydent. Może dlatego, że lekarze nie wróżą mu długiego życia, Alberto Fujimori wydawał się bardziej troszczyć o osąd historii niż o opinię sędziów, którzy we wtorek skazali go na 25 lat więzienia. – Gdy opadną emocje, nasi synowie i synowie naszych synów zbadają wydarzenia. Czyje nazwisko napotkają, gdy będą studiować rozdział o pokoju? – pytał. Wyrok przyjął spokojnie. Wniesie apelację.

Pozostało 88% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021