Prezydent Białorusi składa pierwszą od 14 lat oficjalną wizytę na Zachodzie. Za sukces jego dyplomacji uznano na Białorusi, że do spotkań Łukaszenki z premierem Włoch Silviem Berlusconim i z papieżem dochodzi przed zaplanowanym na 7 maja szczytem UE w Pradze, na którym zostanie zainaugurowany program Partnerstwa Wschodniego, do którego obok Ukrainy, Gruzji, Mołdawii, Azerbejdżanu i Armenii zaproszono Białoruś.
„Po spotkaniu z Benedyktem XVI Łukaszenko będzie mógł zarzucić każdemu, kto nie będzie chciał w Pradze uścisnąć mu ręki, że chce być pobożniejszy od papieża” – można przeczytać na białoruskich forach internetowych. To reakcja na oświadczenie prezydenta Czech Vaclava Klausa, że nie uściśnie dłoni dyktatorowi i nie zaprosi go do swego pałacu, jeśli przyjedzie na szczyt. – To, żart, ale jest w nim sporo racji – mówi „Rz” białoruski politolog Walery Karbalewicz. Jego zdaniem spotkanie z papieżem, jednym z największych autorytetów moralnych w świecie zachodnim, może poprawić wizerunek Łukaszenki i zatwierdzić jego status jako prawowitego przywódcy jednego z krajów Europy. – Spotykając się z Łukaszenką, Benedykt XVI w pewnym sensie usprawiedliwi kontakty innych liderów z białoruskim prezydentem – uważa Karbalewicz.
[srodtytul]Czekanie na przełom [/srodtytul]
Nie oczekuje od wizyty Łukaszenki w Watykanie przełomowych, sensacyjnych wydarzeń, choć prasa białoruska spekuluje, że może do takowych dojść. Największą sensacją i niewątpliwym sukcesem Łukaszenki byłoby, gdyby mógł ogłosić, że udało mu się osiągnąć porozumienie w sprawie historycznego spotkania Benedykta XVI z głową rosyjskiego prawosławia Cyrylem na ziemi białoruskiej. Rosyjskie media twierdzą, że był to temat trzyipółgodzinnej rozmowy (10 kwietnia w Moskwie) Łukaszenki z patriarchą Cyrylem.
Mniejszą, ale bardziej prawdopodobną sensacją byłoby osiągnięcie porozumienia w sprawie konkordatu. O pracach nad takim dokumentem informował rok temu na spotkaniu z prawosławnymi biskupami w Grodnie pełnomocnik rządu ds. religii i mniejszości narodowych Leonid Gulaka. Podkreślał, że konkordat byłby dokumentem o wyższym statusie od obowiązującego dziś porozumienia o współpracy z Białoruskim Kościołem Prawosławnym – miałby moc porozumienia międzypaństwowego.