„28 stycznia. Wyszedłem po chleb, a zostałem zaciągnięty do wojska” – tak zaczyna swoją opowieść w dzienniku Franak Wiaczorka. „Moje zatrzymanie przypominało film akcji z ujęciem przestępcy. Okratowany samochód. Skute ręce. Na pytanie, gdzie mnie odwożą, pada odpowiedź: bronić ojczyzny”.
Młody Wiaczorka – pobity i w kajdankach trafił do 8. Radiotechnicznej Brygady w Baranowiczach. Wcześniejsze ekspertyzy medyczne na temat stanu jego zdrowia nie pomogły. – Franak ma nadciśnienie, uszkodzoną siatkówkę oka i płaskostopie – mówi „Rz” Wincuk Wiaczorka, wiceprzewodniczący opozycyjnego Białoruskiego Frontu Narodowego (BNF). – Wystąpiliśmy o ponowną ekspertyzę lekarską. Jak dotąd bez skutku – dodaje. Garnizon, do którego trafił Franak, nie pozwolił ojcu na widzenie się z synem z powodu „kwarantanny”.
„14 lutego. Jednostka wojskowa Mozyr. Według przepisów żołnierzowi raz w tygodniu przysługuje przepustka. W tym miejscu to się zdarza raz na kwartał lub na pół roku. Woda w naszych kranach zimna. Pitnej nie ma. Koszary należałoby pokazać ekspertom ds. praw człowieka. Wsławilibyśmy się na cały świat” – kontynuował w pamiętniku Franak.
Notatki trafiły do niezależnych portali internetowych. Po ujawnieniu faktów oficerowie zagrozili rekrutowi sprawą karną z paragrafu „dyskredytacja wojska”. – Czy ujawnia się tajemnicę państwową, pisząc o zepsutym prysznicu lub niepodłączonej pralce? – pyta Wincuk Wiaczorka.
Jednostki, w których pełnią służbę zasadniczą młodzi opozycjoniści, ograniczają im dostęp do niezależnej prasy. Franak nie otrzymał najnowszego numeru gazety „Nasza Niwa”. Szef sztabu uznał tytuł za antypaństwowy.