Brygada powstała w liceum Jean-Zay w Aulnay-sous-Bois na przedmieściach Paryża. W jej skład wchodzi dziesięciu byłych komandosów i emerytowanych policjantów wyposażonych w telefony satelitarne i laptopy, a jej szefem jest były oficer belgijskiej armii. Wszyscy członkowie brygady są szkoleni w sztukach walk.
Mają wspierać dyrektorów okolicznych szkół w razie problemów związanych z dyscypliną. We współpracy z policją będą interweniować w przypadku bójek lub ataków na nauczycieli. Będą także przeszukiwali plecaki i torby uczniów, czy nie ma w nich broni. Brygada powstała na zlecenie prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego, który oświadczył ponad rok temu, że „nie będzie dłużej tolerował przemocy w szkołach”. Wówczas 20 uzbrojonych młodych ludzi wdarło się na teren liceum w Gagny na zamieszkanych głównie przez imigrantów z Maghrebu północnych przedmieściach Paryża i dotkliwie pobiło uczniów i nauczycieli. Sarkozy podkreślił, że nie można tolerować obecności broni w szkołach. Dlatego – jak wyjaśnił – agenci będą mieli prawo do otwierania plecaków i toreb uczniów i do „wyciągnięcia wszelkich konsekwencji”, jeśli będzie w nich znaleziona broń. W ubiegłym roku we Francji co najmniej sześciu uczniów i nauczycieli zostało ugodzonych nożem w szkołach lub w ich pobliżu.
Do końca roku każda placówka na przedmieściach ma mieć swoją własną brygadę bezpieczeństwa składającą się z 20 – 50 osób. W tym celu Ministerstwo Edukacji zamierza rekrutować kolejnych 500 agentów specjalnych. Niektóre placówki jednak zapowiedziały, że nie życzą sobie „militaryzacji” swojej szkoły i nie będą współpracować z brygadami. Ich zdaniem rząd powinien przeznaczyć więcej pieniędzy na monitorowanie szkół za pomocą kamer przemysłowych. Także związki zawodowe nauczycieli mają zastrzeżenia. – Nie widzimy sensu w tak radykalnych metodach. To tylko pogorszy napięcia w szkołach, w których panuje już przemoc, a to może się odbić na nauczycielach – oświadczył sekretarz generalny związku nauczycieli SNPDEN Philippe Tournier. Sarkozy, który z poprawy bezpieczeństwa uczynił główny temat swej kampanii wyborczej w 2007 r., nie zamierza się jednak ugiąć przed presją związków. W piątek, kilka dni przed inauguracją brygad bezpieczeństwa, w Aulnay-sous-Bois jego premier Francis Fillon przedstawił narodowy plan walki z przestępstwem. Przewiduje on zwiększenie monitoringu miejskiego, szkolenie w dziedzinie bezpieczeństwa personelu szkół oraz lepszą pomoc dla ofiar przemocy. Również i ta inicjatywa została skrytykowana jako „dążenie do całkowitego nadzoru obywateli bez jakiejkolwiek kontroli społecznej” przez związek zawodowy pracowników społecznych (SNU-ASPF-FSU).
Kolejna kontrowersja dotoczy nowego pomysłu rządu na walkę z nieobecnością uczniów w szkołach. W Creteil na przedmieściach Paryża każda klasa szkół zawodowych ma otrzymać w ciągu roku szkolnego do 10 tysięcy euro od Ministerstwa Edukacji, jeśli wszyscy uczniowie będą przychodzili na lekcje. Pieniądze zostaną przeznaczone na wspólny projekt, np. wyjazd studyjny za granicę.
Zdaniem ministra edukacji pomysł jest dobry, bo sytuacja jest tak „dramatyczna, że trzeba zrobić wszystko, by ją zmienić”. Co roku 13 tysięcy francuskich uczniów opuszcza szkołę bez dyplomu. Na przedmieściach zamieszkanych przez imigrantów liczba młodych ludzi między 18. a 25. rokiem życia bez matury wynosi 85 procent. Zdaniem przeciwników projektu, w tym większości rodziców, to zwykłe przekupstwo. – Jeśli trzeba rozwiązywać ten problem za pomocą pieniędzy, to jesteśmy bliscy katastrofy – ocenia przewodniczący związku rodziców uczniów (FCPE) Jean-Jacques Hazan. Jego zdaniem pieniędzmi „można zachęcić uczniów, by byli fizycznie obecni w szkole, ale nie zmusi się ich do nauki”.