Około 200 więźniów w słynnej bazie wojskowej na Kubie nie musi się szykować do przeprowadzki. Prezydent USA przyznał właśnie, że nie uda mu się zamknąć Guantanamo do 22 stycznia 2010 roku. I choć termin ten wyznaczył sobie sam tuż po objęciu urzędu, to przekonuje, że nie jest rozczarowany poślizgiem w realizacji planu. – Wiedziałem, że to będzie trudne – wyjaśnił w wywiadzie dla Fox News.
Odmówił też podania nowego terminu.– Zamknięcie Guantanamo może się opóźnić o co najmniej sześć miesięcy – mówi “Rz” Katherine O’Shea z organizacji Reprieve, reprezentującej ponad 30 więźniów obozu na Kubie. O opóźnieniu liczonym w miesiącach, a nie latach, mówi też dyrektor projektu Bezpieczeństwa Narodowego Amerykańskiej Unii Swobód Obywatelskich (ACLU). – Dla nas ważniejsze od terminu jest to, by zostało to zrobione prawidłowo, a więc, by więźniowie zostali postawieni przed cywilnymi sądami – przekonuje “Rz” Jameel Jaffer.
Nie wszyscy osadzeni marzą jednak o przewiezieniu do innego więzienia. Pod naciskiem mediów i obrońców praw człowieka Pentagon wprowadził bowiem w Guantanamo wiele udogodnień. Każdy ma tam zagwarantowaną możliwość rekreacji. A w celi modlitwę na dostarczonym za pieniądze amerykańskiego podatnika dywaniku ułatwiają im strzałki wskazujące, gdzie jest Mekka. W wolnym czasie mogą zaś pożyczyć DVD lub książkę z biblioteki, gdzie do wyboru mają ponad 13 500 tytułów w 16 językach. Podejrzani o terroryzm regularnie dostają też dzienniki. Poza “USA Today” również egipskie i saudyjskie.
W więzieniach typu “supermax” – najnowocześniejszych w USA zakładach karnych o zaostrzonym rygorze – do których mogą trafić po zamknięciu Guantanamo, o takich luksusach będą mogli tylko pomarzyć. Zgodnie z regulaminem jednego z najsłynniejszych tego typu zakładów w stanie Kolorado – gdzie karę odbywa już 33 terrorystów, m.in. słynny “Unabomber” – więźniowie przez 22 – 23 godziny na dobę przebywają w celach o wymiarach trzy na trzy metry.
Nie lepiej będzie im też w położonym niedaleko Chicago więzieniu Thomson, o którym coraz częściej mówi się jako przyszłym domu dla podejrzanych o terroryzm. Republikańscy kongresmeni wciąż próbują jednak zablokować decyzję o przeniesieniu islamistów na amerykańską ziemię. A im bliżej wyborów do kongresu w 2010 roku, tym łatwiej im będzie zdobyć sojuszników w walce z polityką Baracka Obamy oskarżanego o zbyt łagodne podejście do terrorystów.