Reklama

Szkot walczy o udział w debacie

Sąd zdecyduje, czy lider szkockich nacjonalistów wystąpi w programie BBC

Publikacja: 28.04.2010 04:49

Alex Salmond

Alex Salmond

Foto: AFP

Alex Salmond chce wystąpić w czwartek wieczorem u boku liderów: torysów Davida Camerona, laburzystów Gordona Browna i Liberalnych Demokratów Nicka Clegga, podczas ostatniej z serii przedwyborczych debat. Prawnicy Szkockiej Partii Narodowej (SNP) argumentują, że BBC – organizując debatę jedynie między przedstawicielami trzech najważniejszych partii – złamało zasady bezstronności. SNP grozi zablokowaniem emisji debaty w Szkocji.

Negocjacje dotyczące formuły debaty trwały kilkanaście tygodni. Od początku zakładano, że wezmą w niej udział przywódcy największych ugrupowań. Ponieważ sondaże wskazywały, że po wyborach 6 maja może dojść do tzw. zawieszonego parlamentu, w którym żadna partia nie będzie miała większości, postanowiono dopuścić do debaty lidera trzeciego ugrupowania, Liberalnych Demokratów, z którym zwycięzca wyborów może być zmuszony utworzyć koalicję.

Ku zdumieniu komentatorów w dwóch pierwszych debatach to właśnie szef liberałów Nick Clegg wypadł najlepiej i dziś pozytywnie ocenia go ponad 70 proc. wyborców – tylko nieco mniej niż Winstona Churchilla w czasie II wojny światowej. W górę poszybowały też notowania jego partii, która wyprzedziła Partię Pracy i jest zaledwie 3 punkty procentowe za konserwatystami. Ekspertów nie dziwi więc, że przywódca szkockich nacjonalistów również chce wziąć udział w debacie.

– Nie wierzę jednak, by wygrał w sądzie. Do debat zawsze zapraszano polityków, którzy mają szanse na zostanie premierem. SNP jest w Szkocji drugą siłą polityczną, ale w skali kraju się nie liczy. Co oczywiście nie znaczy, że Salmond nie ma moralnego prawa do udziału w debacie – mówi “Rz” prof. David McCrone, politolog z uniwersytetu w Edynburgu.

Jego zdaniem pierwszy raz w historii Wielkiej Brytanii społeczeństwo zaczyna sobie zdawać sprawę z wad systemu jednomandatowego. – Widać, że nie jest to system pluralistyczny, bo dyskryminuje mniejsze partie – mówi McCrone.

Reklama
Reklama

W Wielkiej Brytanii z każdego okręgu wyborczego do parlamentu wchodzi jeden polityk, ten, który zdobędzie największe poparcie. Faworyzuje to najsilniejsze ugrupowania. Liberalni Demokraci mimo przewagi nad laburzystami zdobędą pewnie tylko 100 miejsc w parlamencie. Partia Pracy i konserwatyści mogą liczyć na ponad 200 mandatów, a szkoccy nacjonaliści na siedem.

Alex Salmond chce wystąpić w czwartek wieczorem u boku liderów: torysów Davida Camerona, laburzystów Gordona Browna i Liberalnych Demokratów Nicka Clegga, podczas ostatniej z serii przedwyborczych debat. Prawnicy Szkockiej Partii Narodowej (SNP) argumentują, że BBC – organizując debatę jedynie między przedstawicielami trzech najważniejszych partii – złamało zasady bezstronności. SNP grozi zablokowaniem emisji debaty w Szkocji.

Negocjacje dotyczące formuły debaty trwały kilkanaście tygodni. Od początku zakładano, że wezmą w niej udział przywódcy największych ugrupowań. Ponieważ sondaże wskazywały, że po wyborach 6 maja może dojść do tzw. zawieszonego parlamentu, w którym żadna partia nie będzie miała większości, postanowiono dopuścić do debaty lidera trzeciego ugrupowania, Liberalnych Demokratów, z którym zwycięzca wyborów może być zmuszony utworzyć koalicję.

Reklama
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1275
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1274
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1273
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1272
Świat
Gwarancje „inspirowane art. 5”, ale bez NATO. Taka propozycja miała paść w rozmowie z Trumpem
Reklama
Reklama