Instytucję „strażników równości szans kobiet i mężczyzn” stworzyła ustawa o równości z 2007 r. Dotychczas strażnicy działali jednak głównie przy organizacjach kobiecych. Byli to często przypadkowi ludzie, rzadko zatrudnieni na pełnym etacie. Nie wtrącali się do sektora prywatnego. Rząd chce to zmienić. Jak napisał hiszpański dziennik „ABC”, Ministerstwo ds. Równości postanowiło promować, a jeśli będzie to możliwe, wręcz narzucić zatrudnianie takich osób i w sektorze państwowym, i prywatnym.
Od kiedy w 2004 r. władzę w Hiszpanii przejęli socjaliści, zrównanie kobiet z mężczyznami stało się priorytetem rządu. Premier José Luis Rodriguez Zapatero zaczął od swego gabinetu. Obecnie zasiada w nim więcej kobiet niż mężczyzn (9: 8), kobieta kieruje nawet resortem obrony.
Powstało Ministerstwo ds. Równości, któremu opozycja od początku zarzucała nadmierną ideologizację i zajadły feminizm polegający na forsowaniu praw kobiet kosztem praw mężczyzn. Sztandarowym projektem tego resortu stało się zapewnienie Hiszpankom prawa do aborcji na życzenie. Udało się go zrealizować – nowa ustawa ma wejść w życie 3 lipca.
Obowiązkowe kwoty automatycznie zwiększyły reprezentację pań w Kortezach: w tej kadencji stanowią 36,3 proc. składu izby niższej (więcej posłanek w UE mają tylko Szwecja, Finlandia, Dania i Holandia) i 28,2 proc. Senatu. 36 proc. hiszpańskich eurodeputowanych to kobiety.
Gorzej jest ze stanowiskami, których rząd nie mógł obsadzić na siłę kobietami. Podczas gdy w administracji publicznej Hiszpankom przypada jedna trzecia stanowisk kierowniczych, to panie stanowią zaledwie 8,5 proc. składu rad nadzorczych prywatnych firm, zamiast zalecanych przez rząd 40 proc. Mają to zmienić „komisarze polityczni”, jak nazywa strażników prawicowy dziennik „ABC”.