Dlatego Jiři Dolejš cztery lata temu usłyszał na stacji metra w Pradze: „Ty komunistyczna świnio!”. Napastników było dwóch. Bili na oślep. Dolejš przeszedł dwie operacje oka. Pokazuje bliznę. – Gorzej widzę, ale się nie poddaję – mówi. Ma 49 lat, do Komunistycznej Partii Czech i Moraw (KSČM) wstąpił w 1989 r. – Wszyscy wtedy oddawali legitymacje, a ja odbierałem swoją. Zostałem komunistą, bo wierzyłem, że uda się zmodernizować partię – dodaje. Posłem KSČM jest od ośmiu lat. Do niedawna był jej wiceprezesem. – To nie jest ta sama partia co kiedyś. Odcinamy się od komunistycznego reżimu. Nadal inspiracją dla nas jest Marks, ale Lenina nie ma już w programie – zapewnia, lecz dodaje, że niektórzy nadal Lenina czytają. I że z tą modernizacją nie jest łatwo. – Kapitalizm nie może istnieć wiecznie, ale stary socjalizm nadaje się do kosza. Poszukujemy nowego, na miarę XXI wieku, tylko nie możemy znaleźć. Na tramwaju wyborczym komunistów, który tuż przed wyborami jeździ po Pradze, nie ma znaku sierpa i młota. Wszędzie widać za to czereśnie, od 1990 roku nowy symbol partii – od pieśni „Czas czereśni” śpiewanej podczas Komuny Paryskiej. – Tam, gdzie pochowano komunardów, wyrosła czereśnia. To znak odrodzenia – tłumaczy Dolejš.
[srodtytul]Partia myśli o młodych[/srodtytul]
Tramwaj pełen jest pudeł z gadżetami. Czerwone balony, parasolki, długopisy, cukierki i lizaki z czereśniami, gwizdki, nawet jojo dla dzieci... Gdy na przystanku widać choć jedną osobę, motorniczy – też komunista, w czerwonym szaliku na szyi – zatrzymuje tramwaj. Nauczycielka Marta Semelova chwyta wiklinowy koszyk z gadżetami i biegnie do delikwenta. Ale ten – gdy widzi komunistyczną gazetkę „Halo” – od razu macha ręką, że nie. Tak samo jest niemal na każdym przystanku. Mamy nie pozwalają dzieciom brać balonów od komunistów. Dolejš rozkłada ręce. – W Pradze naprawdę mamy problem – przyznaje.
Partia komunistyczna przed 1989 r. miała blisko milion członków. Teraz 63 tysiące. – Młodych jest tylko dwa tysiące – przyznaje 30-latek Ludvik Šulda. Jak mówi, wstąpił do partii, bo partia myśli o młodych. Chce budować nowe mieszkania. Darmowe mają być szkoły i szpitale. – Komuniści mają spore poparcie, ale ponad 80 proc. Czechów ich nienawidzi. Niektórzy mówią, że jak dojdą do władzy, to wyemigrują – mówi politolog Tomas Labeda.
Wybory mają zakończyć kryzys polityczny, który dopadł Czechy w marcu ubiegłego roku, gdy – podczas czeskiego przewodnictwa w UE – upadł rząd Mirka Topolanka. Od tamtej pory władzę sprawował tymczasowy rząd ekspertów Jana Fischera. Czesi są jednak przestraszeni, że końca kryzysu nie widać. Ostatni stabilny rząd istniał w ich kraju w 1996 roku, a po wyborach w 2006 roku na powstanie koalicji musieli czekać wiele miesięcy.