Spotkanie izraelskiego ministra handlu Benjamina Ben-Eliezera z szefem tureckiej dyplomacji Ahmetem Davutoglu było pierwszym na tak wysokim szczeblu od czasu kryzysu dyplomatycznego wywołanego majowym atakiem na Flotyllę Wolności. W wyniku interwencji izraelskich komandosów na jednym ze statków próbujących przełamać blokadę Strefy Gazy zginęło dziewięciu tureckich uczestników wyprawy.
W reakcji na te wydarzenia Turcja, dotychczas najważniejszy sojusznik Izraela w świecie muzułmańskim, ograniczyła relacje dyplomatyczne z tym krajem, domagając się od jego rządu oficjalnych przeprosin i odszkodowań dla rodzin ofiar. Izrael odmawia.
Jak podaje izraelski dziennik „Haarec“, do środowego spotkania doszło pod presją Waszyngtonu, który chce doprowadzić do ugody między sojusznikami. Przy okazji doprowadziło ono do konfliktu wewnątrz izraelskiego rządu. Szef tamtejszej dyplomacji Awigdor Lieberman zarzucił premierowi Beniaminowi Netanjahu, że zainicjował spotkanie bez jego wiedzy. „To pogwałcenie przyjętych norm zachowania i poważny cios dla wzajemnego zaufania między ministrem spraw zagranicznych i premierem“, czytamy w oświadczeniu Liebermana.