Assange oznajmił, że tysiące dokumentów dotyczących afgańskiej misji, które jego portal WikiLeaks ujawnił do tej pory, to jedynie niewielka część tego, co ma w swoich archiwach. Zapowiedział też, że kolejne raporty mogą skutkować postawieniem zarzutów prokuratorskich niektórym żołnierzom.
W wywiadzie udzielonym w nocy z poniedziałku na wtorek polskiego czasu Larry’emu Kingowi założyciel portalu WikiLeaks przekonywał, że wśród dokumentów mogą być dowody na popełnienie zbrodni wojennych. – Znajdujemy rzeczy, które są bardzo podejrzane – stwierdził Assange, podając przykład ataku sił USA z sierpnia 2006 roku, podczas którego zginęło 181 osób uznanych przez Amerykanów za rebeliantów. W czasie tej walki zaledwie jedna osoba została ranna. Nikogo nie pojmano.
– Tego typu raporty budzą obawę. Co się wówczas stało? – zastanawiał się twórca WikiLeaks, zaznaczając, że o tym, czy rzeczywiście doszło do zbrodni, będzie musiał zdecydować sąd na podstawie większej ilości dowodów. Assange przypomniał też na antenie CNN akcję polskich żołnierzy pod Nangar Khel, stwierdzając, że była to akcja odwetowa w odpowiedzi na zamach z użyciem miny-pułapki.
– Podawanie informacji o zbrodniach wojennych na podstawie wyrwanych z kontekstu dokumentów, bez żadnych dodatkowych informacji, jest nieodpowiedzialne – przekonuje „Rz” James Carafano, ekspert ds. wojskowości w waszyngtońskiej fundacji Heritage.
Również John Young, współzałożyciel WikiLeaks, który odszedł z portalu, twierdzi, że ludzie powinni z ostrożnością podchodzić do ujawnianych na stronie informacji. Główną przyczyną odejścia Younga miał być spór o miliony dolarów zbieranych przez WikiLeaks. – Krytykowałem zbieranie tak dużych pieniędzy, więc mnie usunęli – wyjaśnił CNN Young, sugerując, że jedynym sposobem, by w krótkim czasie zdobyć tak wielkie środki, jest pozyskanie ich z podejrzanych źródeł lub od agencji rządowej.