[i]Korespondencja z Brukseli[/i]
Sala obrad Parlamentu Europejskiego w Strasburgu będzie dziś świecić pustkami, choć zaplanowano debatę. Tłumy będą się za to gromadzić wcześniej, przed 9 rano. Bo o tej porze wykładane są listy obecności, na których można złożyć cenny podpis uprawniający do dziennej diety w wysokości 298 euro. Potem europosłowie mogą szybko opuścić budynek PE bez ryzyka strat finansowych.
Jedyne czwartkowe głosowanie zostało przez nich przesunięte na październik. Jest to niewygodne głosowanie, bo w jego czasie, zwykle w południe, sprawdzana jest obecność i ewentualna absencja prowadzi do utraty części diety. Dzięki temu bardziej leniwi posłowie skrócą swój pobyt w Strasburgu o jeden dzień.
Zniesienia głosowania w czwartek domagała się grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), w której skład wchodzą brytyjscy konserwatyści i PiS. – W tym dniu odbywa się strajk powszechny we Francji, który mógłby utrudnić eurodeputowanym powrót od ich okręgów wyborczych – tłumaczy „Rz” James Holtum, rzecznik EKR. Propozycja konserwatystów zyskała od razu poparcie Zielonych. W głosowaniu opowiedziała się za nią w końcu większość europosłów. Wyraźnie rozczarowany był Joseph Daul, lider chadeków. – Aha, to chcecie tylko podpisać i dostać pieniądze bez głosowania. Rozumiem – mówił poirytowany.
Europosłów nie przekonały argumenty, że służby Parlamentu zrobią wszystko, aby strajk nie zakłócił ich powrotu do domu. – Przewodniczący Jerzy Buzek poinformował, że parlamentarne samochody w tym dniu nie będą przestrzegały zwykłego 20-kilometrowego limitu dojazdu – powiedziała „Rz” Inga Rosińska, rzeczniczka szefa PE.