Zdanie padło podczas jednej z rozmów z prezydentem Richardem Nixonem, których treść w połowie grudnia ujawniła Biblioteka Prezydenta Nixona i Muzeum Kalifornii. „Przepraszam za wypowiedź sprzed 37 lat. Nawiązywanie do komór gazowych nie powinno mieć miejsca w dyskursie politycznym” – napisał 87-letni Kissinger w dzienniku „Washington Post”.
Były doradca ds. bezpieczeństwa i sekretarz stanu USA podkreśla, że słowa są bez wątpienia obraźliwe, ale powinny być oceniane w szerszym kontekście. „Dla człowieka, który w Holokauście stracił wielu członków najbliższej rodziny i znajomych, z którymi się wychowywał, wyjęcie słów z kontekstu, wbrew moim intencjom i przekonaniom, jest szczególnie przykre” – pisze Kissinger.
Dlaczego użył takiego sformułowania, w czasie gdy radzieckim Żydom odmawiano prawa do wyjazdu, prześladowano i skazywano w pokazowych procesach? Jak twierdzi Kissinger, chodziło o pokazanie, że rozwiązanie tej sprawy nie powinno być oficjalnym celem polityki zagranicznej USA.
Tymczasem senator Henry Jackson i kongresmen czeskiego pochodzenia Charles Vanik chcieli wywrzeć presję na Kreml ustawą zakazującą Stanom Zjednoczonym współpracy handlowej z krajami ograniczającymi swobodę emigracji.
– To, że żadna administracja nie uczyniła oficjalnego stanowiska ze sprawy żydowskiej emigracji, nie wynikało z braku wrażliwości, tylko z tego, że poważne kryzysy wymuszały inne priorytety – tłumaczy Kissinger. Jego zdaniem upolitycznienie sprawy mogło zaszkodzić globalnej polityce USA, której celem było nawiązanie relacji z Chinami, dialog z ZSRR i skłonienie Egiptu do zerwania sojuszu z Moskwą.