– Trzeba pogodzić wolność wypowiedzi mediów, wpływ, jaki mają na opinię publiczną, i konieczność, by nie mówić byle czego – mówił wczoraj w Parlamencie Europejskim wicepremier Węgier Tibor Navracsics. Przekonywał, że w kontrowersyjnej ustawie nie chodzi o cenzurę, ale o poszanowanie godności ludzkiej. Jego słowa wywołały jednak oburzenie wielu eurodeputowanych.
Było to nadzwyczajne – poświęcone węgierskiej ustawie – posiedzenie komisji ds. wolności obywatelskich i sprawiedliwości oraz komisji ds. kultury. Obecna na nim komisarz odpowiedzialna za media Neelie Kroes podtrzymała swoje zarzuty dotyczące m.in. niezależności nadzoru nad węgierskimi mediami. Oświadczyła też, że wstępna analiza ustawy pokazuje, iż jest ona sprzeczna z prawem unijnym dotyczącym wolności mediów. – Zachodzi ryzyko naruszenia praw podstawowych poprzez wymóg rejestracji wszystkich mediów, w tym internetowych, takich jak fora, blogi – mówiła.
W tym tygodniu w PE ustawy ma też bronić sam premier Viktor Orban.
Krytykowane przez UE Węgry wziął również w obronę polski minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz. W wywiadzie dla portalu EUobserver mówił, że polski rząd z dyskomfortem obserwował, jak starsi członkowie UE – tacy jak Niemcy i Francja – oraz ich czołowe gazety zarzucały Węgrom atak na wolność prasy.