Podczas wczorajszej jednodniowej wizyty w Warszawie Herman Van Rompuy rozmawiał z premierem Donaldem Tuskiem i wygłosił wykład na Uniwersytecie Warszawskim.
– Będziemy bardzo blisko ze sobą pracowali, aby to przedsięwzięcie było sukcesem – mówił o polskim przewodnictwie w UE, które rozpocznie się 1 lipca. Na ten dzień Van Rompuy przyjął zresztą ponowne zaproszenie do Warszawy.
Polska przygotowuje się do prezydencji od 2007 roku. Wśród priorytetów przyjętych przez rząd w lipcu 2010 roku znalazły się między innymi: wspólna polityka wschodnia, polityka energetyczna, wzmocnienie polityki obronnej i rynku wewnętrznego UE oraz negocjacje w sprawie budżetu na lata 2014 – 2020.
– Polska jest przygotowana do tego przewodnictwa i sądzę, że nie grozi nam żadna porażka. Pytanie tylko, czy prezydencja okaże się naszym sukcesem – mówi „Rz” Janusz Reiter, szef Centrum Studiów Międzynarodowych. Powód? – Gdy rząd ustalał priorytety, zdarzyła się rzecz nieprzewidziana, czyli kryzys strefy euro. On powoduje, że wiele decyzji podejmowanych jest dziś przez państwa należące do unii walutowej. Polska w unii nie jest. Dlatego kwestia ta może mieć wpływ na polską prezydencję – tłumaczy.
Dlatego Tusk i Van Rompuy rozmawiali głównie o stabilności strefy euro. Ale też o bezpieczeństwie energetycznym (w lutym zaplanowany jest szczyt na ten temat) oraz o szczycie Partnerstwa Wschodniego, który odbędzie się w Budapeszcie i którego polski premier będzie współgospodarzem. – Doszliśmy do wniosku, że zarówno sytuacja na Białorusi, jak i ogólnie sytuacja polityczna wśród państw Partnerstwa Wschodniego wymaga nadal aktywności, ponieważ partnerstwo leży w interesie całej Wspólnoty Europejskiej – mówił Tusk. Dodał, że Polska zaproponowała, aby na najbliższej Radzie Europejskiej szefowie państw i rządów przyjęli stanowisko w sprawie Białorusi. – Będziemy proponowali, aby kwestia (...) polepszenia relacji między UE a Rosją stała się jednym z centralnych punktów naszej aktywności w drugiej połowie roku – mówił.