Piętnastu sędziów z różnych krajów przez najbliższe dni będzie wysłuchiwać opowieści świadków. Wczoraj na pierwszy ogień poszli Macedończycy. Grecy będą odpowiadać na pytania pod koniec tygodnia. „Sprawa weszła w decydującą fazę" – pisały dziś bałkańskie portale.
O pomoc do Trybunału w Hadze zwróciła się Macedonia. Zrobiła to w 2009 r., kilka miesięcy po szczycie NATO w Bukareszcie, kiedy Grecja zablokowała jej wstąpienie do sojuszu.
Poszło o nazwę kraju, której od rozpadu Jugosławii Grecy nie są w stanie zaakceptować. Dla nich Macedonia to wyłącznie historyczna kraina na północy Grecji, w której znajdują się święta góra Athos, Olimp i Saloniki. Dlatego boją się, że jeśli Macedonia pozostanie Macedonią, jej rząd będzie kiedyś rościł pretensje do tych ziem. Już dziś – jak twierdzą – Macedończycy „kradną" im starożytnych bohaterów, nazywając ich imionami swoje ulice czy lotniska.
Trwające od blisko 20 lat negocjacje w sprawie nazwy dotychczas spełzły na niczym. Dlatego w Bukareszcie, korzystając z prawa weta, Grecja postawiła twardy warunek. – Brak porozumienia oznacza brak zaproszenia (Macedonii do NATO – red.) – powiedziała wówczas szefowa greckiego MSZ Dora Bakojannis.
Macedończycy odebrali to jak policzek. Zaproszenia do NATO otrzymali w stolicy Rumunii ich sąsiedzi Albańczycy oraz Chorwaci. W Skopje nikt nawet nie podejrzewał, że kandydatura Macedonii może zostać odrzucona. Tym bardziej że jeszcze dzień przed szczytem ówczesny prezydent USA George W. Bush zapewniał: „Jutro NATO podejmie historyczną decyzję o rozszerzeniu o Chorwację, Albanię i Macedonię. Ameryka popiera przyjęcie tych krajów". Jak pokazywały wtedy macedońskie sondaże, aż 80 procent narodu wolało zrezygnować z członkostwa w sojuszu niż z nazwy kraju.