Na sali Sądu Okręgowego w Tel Awiwie doszło do gorszących scen. Gdy sędzia Jehudit Szewach odczytywała wyrok, byłemu prezydentowi Izraela puściły nerwy. Najpierw się rozpłakał, a później nakrzyczał na sąd. – Ten wyrok to pomyłka! Te kobiety kłamały i teraz się z was śmieją! – krzyczał 65-letni Kacaw, którego bezskutecznie próbował uspokoić adwokat.
Sprawujący funkcję prezydenta w latach 2000 – 2007 prawicowy polityk został skazany na siedem lat więzienia. Będzie musiał także wypłacić odszkodowania swoim ofiarom – zgwałconej A. i molestowanej seksualnie L. (prasa nie podaje nazwisk kobiet). Odpowiednio 100 tys. szekli (około 80 tys. złotych) i 25 tys. szekli. Odsiadkę Kacaw ma rozpocząć na początku maja. To pierwszy taki przypadek w historii Izraela.
– To bardzo smutny dzień dla naszego państwa. Ale z drugiej strony dowód na to, że nikt nie jest u nas ponad prawem – powiedział obecny prezydent Szymon Peres.
Sagą Kacawa – jak nazywa aferę tamtejsza prasa – przez cztery lata żył cały Izrael. Do prasy przeciekały kolejne pikantne szczegóły, z których wynikało, że polityk miał wyjątkową słabość do swoich sekretarek, urzędniczek i nastoletnich wolontariuszek. Kobiety skarżyły się na seksistowskie uwagi, podszczypywanie i nakłanianie do seksu. Kacaw postępował podobnie, gdy był ministrem turystyki.
Choć były prezydent stanowczo zaprzeczał oskarżeniom, zgromadzony materiał dowodowy nie pozostawiał wątpliwości. Niedawno wypłynęły nagrania jego rozmów z przyjaciółką jednej z ofiar. Przekonywał ją, że nie miał intymnych kontaktów z kobietą.