Zwyciężyli konserwatyści, którzy uzyskali ok. 40 proc. głosów i 167 mandatów w Izbie Gmin (na 308). – To oznacza na cztery lata pełnię władzy dla premiera Stephena Harpera, który dotąd kierował rządem mniejszościowym – powiedział „Rz" prof. Nelson Wiseman z Uniwersytetu Toronto.
Ale wielkim zwycięzcą wyborów jest używająca pomarańczowego koloru niewielka dotąd Nowa Partia Demokratyczna (NDP), która uzyskała aż 30 proc. głosów i 102 deputowanych (poprzednio 29). Silni dotąd liberałowie zostali po prostu zmiażdżeni, podobnie jak separatystyczny Bloc Quebecois.
Kierowana przez Jacka Laytona Nowa Partia Demokratyczna prezentuje się jako ugrupowanie socjaldemokratyczne podobne do brytyjskich laburzystów. W kanadyjskim systemie politycznym, tradycyjnie dwupartyjnym, zawsze była „trzecią partią" po konserwatystach i liberałach. „Wielkie poparcie dla Nowej Partii Demokratycznej to ruch skierowany przeciwko establishmentowi z Ottawy" – dowodził komentator dziennika „National Post".
„Niezadowolenie z tego, jak w Ottawie załatwiane są sprawy, przekształciło się w głos protestu na korzyść NDP. Jest bardzo realna perspektywa, że Jack Layton zostanie kolejnym premierem Kanady" – stwierdził. „Witajcie w kanadyjskiej »Pomarańczowej Rewolucji«" – napisała z kolei „Montreal Gazette".
Prof. Nelson Wiseman widzi to nieco inaczej. – Francuskojęzyczni mieszkańcy Quebecu głosowali dotąd w wyborach federalnych na Bloc Quebecois, bo chcieli mieć w Ottawie reprezentantów swoich interesów. Ale uznali, że pochodzący z Quebecu Jack Layton może być bardziej skuteczny – podkreśla. Dzięki debacie i dobrej kampanii wyborczej tuż przed głosowaniem poparcie dla NDP w Quebecu zdecydowanie wzrosło. Separatyści się pogubili i nie zdołali odrobić strat.
