Bruksela po raz pierwszy w europejskiej polityce sąsiedztwa (EPS) rozróżnia południowe i wschodnie sąsiedztwo – wynika z dokumentu udostępnionego "Rz". – Bo kraje na wschodzie mają europejskie aspiracje, a na południu nie. To jest proste stwierdzenie faktów – wyjaśnia "Rz" Stefan Fuelle, unijny komisarz ds. rozszerzenia i sąsiedztwa. Na razie dwie trzecie unijnych pieniędzy idzie jednak na południe, a zaledwie jedna trzecia na wschód.
– Absolutnie nie oznacza to, że południe jest dla nas dwa razy ważniejsze niż wschód – przekonuje Catherine Ashton, unijna szefowa dyplomacji. Europejska polityka sąsiedztwa w nowym kształcie przygotowanym przez oboje komisarzy przewiduje dodatkowe pieniądze jeszcze w czasie trwania obecnego wieloletniego budżetu, a więc na okres od 2011 do 2013 roku.
Do obiecanych już 5,7 mld euro dojdzie 1,2 mld euro dotacji. Oprócz tego pomocą finansową służą Europejski Bank Inwestycyjny (projekty infrastrukturalne) oraz Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (wsparcie prywatnych przedsiębiorstw). Ten pierwszy przeznaczy w ciągu najbliższych trzech lat 3 mld euro dla państw Partnerstwa Wschodniego (Armenia, Azerbejdżan, Białoruś, Mołdowa, Gruzja i Ukraina) oraz 6 mld euro dla sąsiedztwa południowego. Z kolei od EBOR Wschód dostanie 5 mld euro, nieznana jeszcze, ale raczej mniejsza kwota pójdzie na południe.
Pretekstem do zwiększenia pomocy stały się rewolucje w północnej Afryce, ale skorzystać może i wschód. Bo Komisja nie zdecydowała jeszcze, jak podzieli dodatkowe 1,2 mld euro.
– Dostaną je ci, którzy najbardziej potrzebują i najlepiej rokują – mówi Ashton.