Anna Politkowska, znana dziennikarka i obrończyni praw człowieka, została zastrzelona na klatce schodowej swojego domu w 2006 roku.
W ostatnich latach życia jej praca koncentrowała się na Czeczenii. Publicystka demokratycznej „Nowej Gazety" opisywała korupcję i zbrodnie dokonywane tam przez siły rosyjskie. Bardzo wiele pisała o terrorze, morderstwach i grabieżach obecnego, prorosyjskiego prezydenta Czeczenii Ramzana Kadyrowa. Tego ostatniego opisywała jako hipokrytę.
Publicznie przedstawiał się jako muzułmanin, ale faktycznie łamał zasady islamu, m.in. poprzez picie alkoholu i erotyczne zabawy w łaźni. Właśnie na Kadyrowa, jako prawdopodobnego zleceniodawcę mordu, wskazywali niezależni dziennikarze – współpracownicy Politkowskiej – i jej rodzina. Niektórzy obserwatorzy sugerowali, że zabójstwo publicystki miało być „prezentem" dla Władimira Putina, którego Politkowska ostro atakowała. Zamordowano ją bowiem w dniu urodzin ówczesnego prezydenta. Władze natomiast sugerowały, że zabójstwo mogło być prowokacją mającą na celu oczernienie prezydenta.
– Dysponujemy wiarygodną informacją, że w określonych kręgach za granicą planowano złożenie rytualnej ofiary w celu dyskredytacji władzy rosyjskiej – mówił sam Putin. Władze sugerowały, że za morderstwem stał Borys Bierezowski, oligarcha i szara eminencja Kremla z okresu Borysa Jelcyna, który pokłócił się z Putinem i uciekł do Londynu.
Okazało się jednak, że w morderstwie najprawdopodobniej uczestniczyli Czeczeni, niepowiązani z Bierezowskim czy partyzantką, tylko z kadyrowskimi władzami, rosyjskimi służbami i szemranymi biznesmenami. O udział w zabójstwie oskarżono braci Dżabraila i Ibrahima Machmudowów, oficera milicji Siergieja Chadżikurbanowa i oficera FSB Pawła Riaguzowa. Aresztowanych postawiono przed sądem, który uniewinnił ich z braku dowodów. Sąd Najwyższy zmienił jednak decyzję trybunału pierwszej instancji i sprawa rozpoczęła się znowu.