– Nadal nie wiemy, co jest źródłem zakażenia. Nie mamy pełnej identyfikacji przyczyn, ale jednocześnie mamy coraz więcej wiedzy, że źródłem zakażenia nie są produkty roślinne – powiedział minister Marek Sawicki po nadzwyczajnym spotkaniu szefów resortów rolnictwa państw UE w Luksemburgu. Według niego Komisja Europejska wciąż bada przyczyny epidemii. Na razie nie wiadomo, co wywołało nieznaną dotąd mutację bakterii coli.
Tymczasem w Niemczech, gdzie zgłoszono najwięcej zakażeń, nie ma paniki. Jej objawy towarzyszą raczej działaniom władz, które wskazują coraz to inne możliwe źródła epidemii.
Ostatnio ognisko związano z kiełkami pochodzącymi z Dolnej Saksonii. Kiełki zniknęły natychmiast z półek sklepowych podobnie jak wcześniej sałata. Ogórków w sprzedaży jest mało. Prawie nikt ich nie kupuje, chociaż brak dowodów na to, iż są nośnikami bakterii.
Poszukiwania ogniska zakażeń koncentrują się na północy Niemiec. W Hamburgu przebadano wszystko – od warzyw po bruk targowisk. Bez rezultatów. Władze wypytują chorych, jakie potrawy spożywali, zanim wystąpiły u nich objawy. Stąd zrodziły się pierwsze podejrzenia co do ogórków, sałaty i pomidorów.
Kiełki pojawiły się na liście po zarażeniu się kilkunastu osób w jednej z restauracji w Lubece. Ślad okazał się fałszywy.