– Zamiast budować schroniska i organizować punkty sterylizacji, co jest normą w cywilizowanych krajach, ukraińscy możnowładcy wolą stosować barbarzyńskie metody: strzelać, truć, a nawet palić zwierzęta w krematoriach. A wszystko dlatego, że zbliżają się mistrzostwa Europy w piłce nożnej – mówi Tamara Tarnawska z organizacji SOS.

Obrońcy praw zwierząt oskarżają urzędników o kradzież środków przeznaczanych na rozwiązanie problemu. Alarmowali już UEFA. Ta miała wyrazić zaniepokojenie i odpowiedzieć, że apelując do władz Ukrainy o rozwiązanie problemu bezdomnych psów przed mistrzostwami, nie miała na myśli ich zabijania. Władze informowały ją zresztą, że wszystko jest w porządku, a problem rozwiązuje się „humanitarnymi metodami". Temat udręki bezpańskich psów stale jest obecny w tamtejszych mediach. Tygodnik „W horu" pisał, że w Chersoniu na południu Ukrainy zabijano psy przed wizytą prezydenta Wiktora Janukowycza. „Świadkowie widzieli samochód dostawczy załadowany zabitymi psami. Jacyś mężczyźni strzelali do zwierząt z broni palnej. W ukraińskim kodeksie karnym jest artykuł, który zabrania używania broni palnej na ulicach. Kto jednak miałby zostać pociągnięty do odpowiedzialności, skoro miejsca, w których dokonywano egzekucji na psach, były położone w pobliżu trasy, którą przejeżdżał prezydencki orszak" – relacjonował tygodnik.

W Połtawie problem rozwiązywano za pomocą trucizny. „Zatrute jedzenie podrzucano zwierzętom, które wylegiwały się przy głównym rynku. Padały na chodniku. Mieszkańcy zbierali podpisy pod petycją do władz z żądaniem, by powstrzymały barbarzyńskie praktyki. Mer Połtawy twierdził, że nic o nich nie wie" – pisał portal Obkom. W Łysyczańsku na wschodzie Ukrainy służby komunalne zbudowały krematorium do utylizacji zabitych psów i kotów. Obrońcy praw zwierząt nazwali go „Auschwitz". Twierdzą, że trafiały tam jeszcze żywe czworonogi. Oskarżali władze miasta, że do ich usypiania używały preparatu z opóźnionym działaniem, zakazanego konwencjami międzynarodowymi i przepisami ukraińskimi. Na jednym ze skwerów Kijowa ofiarą padł golden retriever amerykańskiego dyplomaty. Roztrzęsiony Amerykanin opowiadał dziennikarzom, że po spacerze jego pies zaczął wyć i zwijać się z bólu. Weterynarz przybył za późno. Orzekł, że zwierzę zostało otrute. Zrozpaczeni właściciele wywieszają ogłoszenia ostrzegające przed „truciem psów, strzelaniem do nich i wywożeniem psów w nieznane miejsce". Przepisy o odpowiedzialności karnej za brutalne znęcanie się nad zwierzętami obowiązują na Ukrainie od 2006 roku, ale w praktyce nie działają.

Tatiana Metyłowa z Instytutu Współczesnych Problemów Ukrainy zauważa, że znalezienie winnych jest bardzo trudne. – Nie ma zabitego psa, nie ma winnego. Prokuratura zwykle odmawia wszczęcia śledztwa, tłumacząc to brakiem dowodów. Jeśli zaś chodzi o Euro 2012, to tylko pretekst do odnowienia radzieckiej praktyki: pozbycia się problemu poprzez zniszczenie jego sprawcy – podkreśla Metyłowa. Według Iryny Karpenko z chersońskiej organizacji Wierni Przyjaciele część winy za dramat bezpańskich zwierząt ponoszą sami nieodpowiedzialni właściciele, którzy wyrzucają je na ulicę. – Trudno ustalić, do kogo należy pies, bo nie jest wymagane znakowanie zwierząt. Sytuację pogarszają wysokie koszty sterylizacji, która niestety także nie jest obowiązkowa, oraz brak schronisk. Miejskich jest stanowczo za mało, prywatne nie są w stanie się utrzymać – mówi Karpenko w rozmowie z „Rz".