Zaledwie trzy tygodnie zamiast zalecanych kilku miesięcy spędził po operacji kręgosłupa w szpitalu w Mińsku Zmicier Bandarenka, koordynator kampanii ugrupowania Europejska Białoruś i jeden z szefów sztabu wyborczego najgroźniejszego rywala Aleksandra Łukaszenki w zeszłorocznych wyborach prezydenckich Andreja Sannikaua. Bandarenka doznał urazu kręgosłupa w areszcie śledczym, w którym przebywał, czekając na proces za udział w proteście opozycji przeciwko fałszowaniu wyborów z 19 grudnia. Sąd skazał go na dwa lata pozbawienia wolności. Bandarenka nie trafił jednak jak jego skazani koledzy do kolonii karnej, potrzebował bowiem pilnie pomocy lekarskiej. Pod koniec lipca został poddany operacji przepukliny krążkowej kręgosłupa.
Zabieg się udał, ale zarówno lekarze białoruscy, jak i niezależni eksperci – między innymi polski neurochirurg Tomasz Trojanowski – zalecali Bandarence wielomiesięczną fachową rehabilitację. Zrezygnowanie z niej grozi politykowi inwalidztwem.
– Dzisiaj rozmawiałam z kierownictwem szpitala więziennego, w którym Zmicier obecnie przebywa. Zapewniono mnie, że w kolonii karnej, do której wkrótce trafi, istnieją warunki, by odzyskał zdrowie – mówiła wczoraj w rozmowie z „Rz" małżonka opozycjonisty Olga Bandarenka. Kobieta nie wie, czy powinna wierzyć władzom więziennym, gdyż wcześniej nieraz została przez nie okłamana.
– Zapewnili mnie, że do kolonii karnej Zmiciera zawiozą ze specjalną eskortą i podczas podróży będzie mógł leżeć – relacjonuje nam treść rozmowy z więziennymi lekarzami pani Olga. – Mam nadzieję, że tym razem nie kłamali – dodaje.
Z informacji uzyskanych od lekarzy wie, że Zmicierowi kategorycznie zabrania się podnoszenia czegokolwiek, co waży więcej niż cztery kilogramy. Może tylko leżeć lub stać, w żadnym wypadku nie wolno mu siadać.