Według cieszącego się powszechnym zaufaniem niezależnego centrum badawczego Lewady partia Putina i Miedwiediewa jest popierana przez 51 procent Rosjan deklarujących udział w grudniowych wyborach do Dumy. Oznaczałoby to spadek o 8 punktów w porównaniu z wrześniem. „The New Times", powołując się na badanie przeprowadzone przez fundację Opinia Społeczna dla władz Jednej Rosji twierdzi jednak, że w wielu regionach, włącznie z Moskwą, głosować na tę partię zamierza 20 – 22 procent wyborców.

Tygodnik, powołując się na anonimowego pracownika Jednej Rosji z Orenburga, twierdzi, że zamówione przez partię badania dają jej w tym mieście 31 procent głosów (w wyborach samorządowych w 2011 roku ugrupowanie Putina uzyskało tam oficjalnie ponad 41 procent głosów). W całym obwodzie orenburskim ma szansę na zdobycie 55 procent. W tradycyjnie opozycyjnym Kaliningradzie – poniżej 20 procent.

Danych dotyczących całego kraju „The New Times" nie podaje. Informator z Orenburga łączy znaczący spadek notowań partii z tym, że pierwsze miejsce na liście kandydatów zajął urzędujący prezydent Dmitrij Miedwiediew. Nie będzie kandydował na drugą kadencję. Na mocy porozumienia z Władimirem Putinem na stanowisko szefa państwa ma powrócić obecny premier. Według rozmówcy „The New Times", Rosjanie nie chcą głosować na „kulawą kaczkę", polityka, o którym wiadomo, że odchodzi.

Większość konstytucyjna, którą Jedna Rosja posiada i chce zachować, to 315 mandatów. Jednak sekretarz prezydium tej partii Sergiej Niewierow powiedział ostatnio portalowi gazeta.ru, że za zadowalający rezultat partia uzna uzyskanie 270 mandatów. Zarazem według dementowanych, ale stale pojawiających się przecieków, administracja otrzymała zadanie doprowadzenia do oddania na partię rządzącą 65 procent głosów.

Korespondencja z Moskwy