Węgrzy nie chcą jednak, aby pomoc była obwarowana jakimikolwiek warunkami. Zadaniem Międzynarodowego Funduszu Walutowego ma być przekonanie, że gospodarka węgierska jest w dobrej kondycji, więc rynki powinny temu krajowi ufać – chce rząd w Budapeszcie.
– Nie zamierzamy po raz kolejny wysłuchiwać od MFW, co powinniśmy robić we własnym kraju, a jeśli to już zrobimy, to dostaniemy pieniądze. Nikt już nigdy nie zagrozi suwerenności węgierskiej gospodarki. To podstawowa zasada naszego rządu – zapewniał premier Viktor Orban w wystąpieniu w stacji radiowej MR1.
Jakiej pomocy Węgry potrzebują? Premier pozostawił to Ministerstwu Gospodarki. Nie ukrywał jednak, że najbardziej pożądana byłaby tzw. elastyczna linia kredytowa, swoiste ubezpieczenie na najtrudniejsze czasy, z jakiego korzysta Polska. W przypadku naszego kraju MFW udostępnił na ten cel 30 mld dolarów. Te pieniądze są traktowane jako podniesienie rezerw walutowych kraju. – Żeby jednak z tego instrumentu można było skorzystać, gospodarka ubiegającego się kraju musi mieć zdrowe fundamenty – podkreśla w rozmowie z „Rz" główny ekonomista Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju Erik Berglof. W przypadku Węgier tak nie jest.
Rząd Viktora Orbana rozstał się z MFW latem 2010 roku po serii kontrowersyjnych reform. A jeszcze niedawno sam premier mówił, że jeśli MFW wróci na Węgry, on z nich wyjedzie. Teraz Orban zapowiedział, że w najbliższych dniach z funduszem skontaktuje się Ministerstwo Gospodarki, które wyjaśni, jakiej pomocy oczekują Węgrzy.
Reakcja rynków, bardzo ostatnio rządowi w Budapeszcie nieprzyjaznych, była natychmiastowa. Wzmocnił się forint, który mocno osłabił się w ostatnich dniach, spadło oprocentowanie papierów rządowych. – To bardzo pozytywny krok, ale trzeba będzie poczekać, do jakich ustaleń dojdą fundusz i rząd – mówił Neil Shearing, ekonomista z Capital Economics w Londynie.