- To beczki z materiałami wybuchowymi – wyjaśnia Ofi dowódca grupy bojowej komandosów z Lublińca w Warriorze. - Patrz, zaraz będą wysadzać.
Siedzimy w pomieszczeniach dowództwa. Daje się wyczuć podekscytowanie i pewne napięcie. Większość operatorów rano wyleciała śmigłowcami Samodzielnej Grupy Powietrzno – Szturmowej na operacje. W bazie zostało tylko kilka osób, które muszą ją koordynować.
Galeria zdjęć komandosów w Afganistanie
Wcześniej jednak wszystkie szczegóły akcji zostały bardzo precyzyjnie zaplanowane. Oficerowie wywiadu wojskowego zdobyli informacje, że w tej właśnie wiosce znajduje się duże składowisko materiałów wybuchowych. Już na miejscu okazało, że jest tego ponad tona. - Kilkadziesiąt beczek, wypełnionym materiałem wybuchowym to gotowe bomby – wyjaśniają mi komandosi. Tego materiału wystarczyłoby na zniszczenie co najmniej kilku kołowych transporterów opancerzonych Rosomak, nie wspominając o mniej odpornych na wybuch pojazdach.
Widzę, jak ten śmiercionośny dla żołnierzy, ale też dla zwykłych cywili, ładunek „idzie z dymem”. Chmura unosi się na kilkaset metrów nad wąwozem. Choć eksplozję obserwuję tylko na ekranie mam świadomość, że jest potężna. - Robi wrażenie, co? – pyta dowódca grupy.