Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (PJD) zapewne będzie największym ugrupowaniem w marokańskim parlamencie. Z wciąż niepełnych rezultatów wynika, że w 395-osobowej izbie niższej to umiarkowane islamskie ugrupowanie będzie miało 80 miejsc. To oznacza, że nie będzie w stanie samodzielnie rządzić. Gotowość do wejścia w koalicję z PJD zgłosiły już konserwatywna Partia Niepodległości i dwa mniejsze ugrupowania.
Koalicja ośmiu partii liberalnych związana z królem Mohammedem VI nie ma szans na objęcie władzy.
PJD w czasie kampanii wyborczej przedstawiało się jako ugrupowanie, które bardziej chce zwalczać korupcję i bezrobocie, niż koncentrować się na kwestiach moralnych i religijnych.
Wybory zostały przyspieszone o 10 miesięcy. Monarcha chciał, by nowy rząd zajął się jak najszybciej wdrożeniem reform, które oddaliłyby groźbę powtórzenia się w Maroku scenariusza z Egiptu, Tunezji i Libii, gdzie w wyniku protestów społecznych udało się obalić władze państwowe.
Z tego powodu wyborom bacznie przyglądali się inni arabscy monarchowie, którzy chcieliby wiedzieć, czy niewielkie ustępstwa polityczne pozwolą im utrzymać się przy władzy.