– Nieważne co robię czy co mówię, zawsze znajduję się w jego cieniu. Ten człowiek zabił tak wielu ludzi. Nigdy mu nie wybaczę. Nigdy – mówiła w jednym z ostatnich wywiadów. Wczoraj ogłoszono, że Swietłana Alliłujewa-Peters zmarła kilka dni temu w Wisconsin na raka jelita grubego. Miała 85 lat.
Do USA wyjechała w latach 60. Jej ucieczka ze Związku Sowieckiego była olbrzymią sensacją. – Przybyłam na Zachód, aby móc swobodnie żyć, aby móc być sobą. Prawa tego odmawiano mi w Sowietach – powiedziała w 1967 roku na lotnisku w Nowym Jorku. Słowa te wywołały burzę na Kremlu. Ówczesny sowiecki premier Aleksiej Kosygin ogłosił, że jest chora psychicznie.
– To była dzielna kobieta. Zrozumiała, jaki koszmarny system stworzył jej ojciec i jego kamraci, i postanowiła o tym opowiedzieć światu – mówi "Rz" Wiktor Suworow, znany rosyjski pisarz, były sowiecki agent, który również uciekł na Zachód. Jego córka chodziła przez kilka lat do szkoły razem z córką Alliłujewej. – Ucieczka tak bliskiej krewnej dyktatora była kolejnym dowodem na to, że Związek Sowiecki jest miejscem, w którym nie da się żyć – dodał Suworow.
W Ameryce Alliłujewa wyszła za mąż i urodziła córkę Olgę. Wydała wspomnienia, które uplasowały się na listach bestsellerów. Opisała w nich swoje koszmarne dzieciństwo. W 1932 r., gdy miała sześć lat, zginęła jej matka Nadieżda Alliłujewa. Stalin znęcał się nad żoną fizycznie i psychicznie, przez co wpędził ją w obłęd. Po jednej z publicznych kłótni z mężem znaleziono ją martwą. Obok leżał rewolwer. Nadieżda popełniła samobójstwo albo zastrzelił ją sam Stalin.
Gdy zginęła, dyktator zesłał do łagrów członków jej rodziny, których zawsze nienawidził. Swietłana była zaś wychowywana przez nianię. Jej kontakty z ojcem były niezwykle rzadkie. Wkroczył do jej życia, gdy związała się z młodym filmowcem Aleksiejem Kaplerem. Stalinowi nie podobał się ten związek i zesłał Kaplera do Workuty.