Z najnowszych danych ogłoszonych przez „The Chronicle of Higher Education" wynika, że statystyczny rektor zarobił w 2009 roku 386 tys. dolarów (1,285 mln zł), czyli o 2,2 proc. więcej niż rok wcześniej. Dla porównania przeciętny profesor – pod uwagę wzięto pół tysiąca prywatnych uczelni, których budżet wynosi co najmniej 50 mln dolarów rocznie – zarabiał dwa lata temu 118 tys. dolarów (393 tys. zł).
I chociaż kiepski stan gospodarki nie pozwolił na wysokie podwyżki, to grono rektorów, którzy w zeznaniu podatkowym wykazali dochody przekraczające milion dolarów, powiększyło się o sześć osób.
W czołówce najlepiej zarabiających był w 2009 roku William Brody z Johns Hopkins University - zarobił aż 3,82 mln dolarów (12,72 mln zł). Donald DeRosa z kalifornijskiego University of the Pacific otrzymał 2,36 mln dolarów (7,86 mln zł), a Henry Bienen z Northwestern University 2,24 mln dolarów (7,46 mln zł).
Informację o jeszcze wyższych dochodach – 4,91 mln dolarów – odnaleziono w zeznaniu podatkowym złożonym za zmarłego w kwietniu 2009 roku Constantine'a Papadakisa z filadelfijskiego Drexel University, ale w tym wypadku większość pieniędzy pochodziła z ubezpieczenia na życie wypłaconego jego żonie.
Najlepiej zarabiającym w grupie uczelni należących do prestiżowej Ivy League był rektor Yale. Richard Levin zarobił 1,63 mln dolarów, o 6,4 proc. więcej niż w 2008 roku. Czterem z ośmiu rektorów uczelni z Ivy League w 2009 roku obniżono pensje. Lee Bollinger z nowojorskiego Columbia University zarobił 1,53 mln dolarów, o 13 proc. mniej niż rok wcześniej.