66-letni były polityk został odebrany przez policję z willi w miejscowości Kirjat Mal'achi. Stamtąd w silnie strzeżonym konwoju przewieziono go do więzienia Maasijahu w pobliżu Tel Awiwu. Został umieszczony w celi przygotowanej specjalnie dla samobójców. Oznacza to, że przez 24 godziny na dobę będzie pod obserwacją strażników. W celi znajdują się dwie kamery, ściany toalety i prysznica są przezroczyste.
Te specjalne środki ostrożności zostały wprowadzone po sugestiach adwokatów Kacawa, że były polityk pod wpływem stresu traci zmysły. Co ciekawe, cela znajduje się w skrzydle zakładu karnego przeznaczonym dla ortodoksyjnych Żydów. Osadzeni są tam budzeni są o 4.30, aby wziąć udział w porannych modłach. Muszą przestrzegać zasad szabasu i nie mają dostępu do telewizji.
Mosze Kacaw dzieli swoją celę z byłym ministrem z religijnej partii Szas Szlomo Benizrim skazanym za olbrzymie malwersacje. Izraelska telewizja pokazała zdjęcia z celi przeznaczonej dla byłego prezydenta. Wyrok odsiedzi on w spartańskich warunkach – piętrowe łóżko, mały stolik i szafka z czekoladą i wyciskanym z plastikowego pojemnika keczupem.
– Wtrącenie prezydenta do więzienia jest straszne, jeszcze straszniejsze jest jednak wtrącenie do więzienia niewinnego prezydenta – mówi Kacaw reporterom zgromadzonym przed jego domem. – Izrael dokonuje egzekucji na człowieku, który nie zrobił nic złego. Grzebiecie mnie żywcem – dodawał były prezydent, otoczony członkami rodziny.
– Coś takiego nie mogłoby się wydarzyć w żadnym innym demokratycznym kraju – mówił agencji AP. – Stajemy się jak Iran i Arabia Saudyjska, gdzie skazują ludzi za przytulanie czy całus w policzek. Byłem wierny mojej żonie Gili i całej rodzinie, która wspierała mnie podczas całej tej okropnej sprawy – dodał. Zapewnił, że padł ofiarą spisku wrogich mu polityków i „żądnych krwi mediów". Ofiary miały zaś wszystko sobie wymyślić.