– Jesteśmy gotowi do pewnych zmian, ale oczekujemy, że zarówno Międzynarodowy Fundusz Walutowy, jak i Unia Europejska rozpoczną dialog na bazie faktów, a nie opinii politycznych – takiej treści sygnały śle premier Viktor Orban. Mówi to w chwili, gdy MFW w osobie jego szefowej Christine Lagarde zapewnił wysłannika premiera, że negocjacje na temat kredytów dla Węgier mają sens, pod warunkiem że Budapeszt uzyska wsparcie UE.
To jednak będzie trudne. Bruksela nie od dziś powtarza, że przestanie mieć pretensje do rządu Viktora Orbana, jeżeli wprowadzi on korekty do swojej polityki społecznej i finansowej. Tymczasem Węgry potrzebują 10 – 20 mld dolarów kredytów, bez których wizja bankructwa kraju nie jest nierealna. MFW już raz pomógł Węgrom stanąć na nogi, wspierając je wielomiliardowym kredytem, i gotów jest to uczynić powtórnie. Stawia jednak warunki, które w Budapeszcie oceniane są jako polityczne. Podobnie czyni zresztą Bruksela.
Lista zastrzeżeń UE jest długa i od dawna znana. Powtórzył je w ubiegłym tygodniu komisarz Olli Rehn, rozpoczynając od kontrowersyjnej ustawy ograniczającej niezależność banku centralnego, a kończąc na wzbudzających zastrzeżenia natury prawnej regulacjach podatkowych. Komisja Europejska przedstawi oficjalnie swą ocenę w najbliższy wtorek, lecz już dziś wiadomo, że nie wypadnie ona dla Budapesztu pomyślnie. Mowa jest nawet o możliwości zawieszenia funduszy unijnych dla Węgier, co miałoby być karą dla krnąbrnego rządu odsądzanego od czci i wiary niemal od chwili dojścia do władzy
Wszystko to nie tworzy sprzyjającej atmosfery do negocjacji w sprawie kredytów. – Viktor Orban stoi pod ścianą. Nie ma wyboru: musi przyjąć oferowane mu warunki, gdyż nie ma innego sposobu na uzyskanie niezbędnych środków finansowych – tłumaczy „Rz" Peter Kreko z Political Capital, instytutu badawczego w Budapeszcie. Takie rozwiązanie jest równoznaczne z utratą twarzy, ale zapobiegnie katastrofie gospodarczej. W czwartek średnia dochodowość nowych transz węgierskich obligacji wynosiła
9,4 proc. Tak zabójczych odsetek nie płaci obecnie żaden kraj UE poza Grecją i Portugalią. Przy tym sytuacja gospodarcza Węgier wydaje się zdecydowanie lepsza. Kraj był przez lata magnesem dla zagranicznych inwestycji bezpośrednich, których wartość sięga dwóch trzecich węgierskiego PKB. Węgry eksportują zdecydowanie więcej niż Grecja, przy czym ich gospodarka jest dwa razy mniejsza od greckiej. O połowę mniejszy w odniesieniu do PKB jest także węgierski dług. – Rząd Viktora Orbana ma ciągle szansę na wyjście ze ślepego zaułka – przekonuje Peter Kreko.