Według testamentu Alfreda Nobla, sporządzonego 27 listopada 1895 roku, laureata pokojowej nagrody winien wybrać komitet złożony z pięciu osób delegowanych przez norweski parlament, Stortinget. Tymczasem, zdaniem Henninga Isoza szwedzkiego eksperta od praw fundacji i zrzeszeń pozarządowych, to Fundacja Noblowska zarządzająca środkami przeznaczonymi na finansowanie najbardziej prestiżowych nagród świata, powinna wdawać się nawet w dyskusje o zdobywcy lauru w dziedzinie pokoju. Taka ingerencja w domenę Norwegów jest uzasadniona ustawą o fundacjach z 1996 roku. Według niej zarządowi Fundacji Noblowskiej przekazano „największą odpowiedzialność" za decyzje podejmowane przez poszczególne komitety przyznające nagrody, łącznie z norweskim Komitetem Noblowskim.
W opinii rzeczoznawcy, byłego pracownika w Ministerstwa Sprawiedliwości, wizerunek laureata, którego wyróżni się pokojową nagrodą Nobla w tym roku i w przyszłości, musi zgadzać się z wolą autora testamentu. Ta osoba musi zatem poświęcać się pracy dla pokoju.
Zarówno krewni wynalazcy dynamitu, jak i prawnicy, niejednokrotnie zarzucali komitetowi w Oslo, że nie uwzględniał on intencji fundatora nagrody. By zbadać zasadność krytyki, zarząd wojewódzki w Sztokholmie, który sprawuje kontrolę nad fundacjami, rozpoczął weryfikację, czy reguły testamentu są przestrzegane.
Według testamentu Alfreda Nobla, nagrodą powinna być uhonorowana ta osoba, która „najbardziej lub najlepiej działała na rzecz zbratania się narodów, likwidację lub zredukowanie sił militarnych" oraz zwoływanie kongresów pokojowych.
O tym, że sprawa budzi kontrowersję, świadczy też treść wydanej po szwedzku książki Fredrika Heffermehla, norweskiego prawnika, pt. „Pokojowa nagroda Nobla- wizja, która, zniknęła"( "Nobels fredspris – visionen som försvann").