Pomysł, by naciskać na władze imigracyjne, by przyjęły plan, został omówiony w listopadzie, a następnie ponownie w lutym. Wówczas administracja Donalda Trumpa zmagała się z kryzysem migracyjnym na południowej granicy - wynika z anonimowych źródeł AP w Białym Domu. Jednak prawnicy Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego negatywnie zaopiniowali tę propozycję i ostatecznie została ona odrzucona.
Tzw. "miasta-sanktuaria" to miejsca, w których władze lokalne nie współpracują z urzędnikami zajmującymi się egzekwowaniem przepisów imigracyjnych i celnych. Odmawiają dostępu do informacji i zasobów, które pomogłyby ICE w odnajdywaniu nielegalnych imigrantów. Do takich miast należą m.in. Nowy Jork i San Francisco.
Naciskani w kwestii imigracji urzędnicy z braku lepszych rozwiązań "poddają recyklingowi" odrzucane wcześniej pomysły - jak określa to AP. Rozważano co najmniej dwie wersje planu, o którym pisze agencja. W pierwszej opcji do "miast-sanktuariów", w których większość popiera demokratów, mieliby trafiać już wyłapani nielegalni imigranci, przesiedlani z innych miejsc w Stanach Zjednoczonych. W drugim scenariuszu bezpośrednio do San Francisco, Nowego Jorku czy Chicago trafialiby migranci zatrzymani na granicy.
Rewelacje zostały natychmiast skrytykowane przez demokratów, w szczególności przez Nancy Pelosi, spiker Izby Reprezentantów z San Francisco.
Rzecznik Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego powiedział, że pomysł został przedyskutowany, ale od razu odrzucony, "co zakończyło dalszą dyskusję". Zastępca dyrektora ICE Matt Albence zaprzeczył, jakoby Biały Dom naciskał na urzędników imigracyjnych, aby wdrożyli program.